piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 22

Luke 

            Wszedłem sam do pokoju i spojrzałem z uśmiechem na Naomi. Leżała z zamkniętymi oczami i oddychała głęboko.
            - Wiem, że nie śpisz, skarbie – powiedziałem, siadając na krześle koło jej łóżka - Jak się czujesz? 
            - Jakbym została pocięta i straciła pamięć.
To był właśnie typowy tekst, którym odpowiadała każdemu na pytania podobne do mojego.
            Od tygodnia Isabell i David z pomocą bliźniaków opowiadali jej o wszystkim. Płakała. Prawie cały czas płakała, gdy mówili jej o śmierci rodziców i babci, o jej prawdziwym ojcu i o naszych burzliwych przeżyciach. Próbowała zaprzeczyć wszystkiemu, co jej mówili, więc nic dziwnego, że wyglądała na załamaną. Mogła ułożyć sobie życie na nowo. Zapomnieć o nas i o wszystkim, co jej się przydarzyło, ale postanowiła, że spróbuje sobie przypomnieć.
            Miałem cichą nadzieję, że robi to, bo pamięta nas, mnie. 
            - Wiesz kim jestem? - zapytałem myśląc, że odpowie "tak, jesteś moim chłopakiem, którego kocham". 
            - Luke Hemmings - odpowiedziała bez chwili wahania z zadowolonym wyrazem twarzy. 
Westchnąłem, dając sobie chwilę na uspokojenie i zebranie myśli. Wiedziałem, co chcę jej powiedzieć. 
            - Zła odpowiedz, skarbie - zacząłem, a ona popatrzyła na mnie zdezorientowana - Jestem chłopakiem, któremu złamałaś trzy razy serce. Pierwszy raz, gdy powiedziałaś, że nasz pocałunek nic dla cienie nie znaczy. Drugi, gdy poszłaś na śmierć. Trzeci raz jest właśnie teraz. Zapomniałaś o mnie. Jestem chłopakiem, któremu powiedziałaś "kocham cię". Może jestem Luke Hemmings, ale jestem także osobą, która pomoże ci to wszystko przetrwać. 
            Naomi pokręciła głową, dając mi do zrozumienia, że nie wiem o co mi chodzi. Moja ostatnia nadzieja zgasła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Miesiąc później.

            Stałem oparty o ścianę obok drzwi toalety szpitalnej. Z nudów popychałem nogą wózek inwalidzki do przodu i z powrotem do siebie. Ile czasu może przebierać się jedna dziewczyna? 
            W dłoniach gniotłem dzisiejszą gazetę ze zdjęciem uśmiechniętej Farell na pierwszej stronie. Pomimo, że od heroicznego wyczynu Naomi minął ponad miesiąc media i tak trąbią o tym wszędzie, domagając się wywiadu z kimś z nas. Wiadomość o wszystkim rozeszła się po całej Australii. Nagle staliśmy się sensacją na skalę krajową. 

"Nastolatki odnajdują mordercę winnego śmierci trojga ludzi."
"Australia zyskuje nowych detektywów, którzy mogą być przyszłością kraju."

            Nagłówki gazet były może i były prawdą, ale artykuły kłamały, bo nikt z nas nie odpowiedział historii. Milczeliśmy my, a także policja. 
            Z łazienki wyszła pielęgniarka i uśmiechając się do mnie, weszła do sali naprzeciwko. 
            - Luke, chodź ją weźmiesz - głowa Isabell wychyliła się zza framugi. 
            - Dam sobie radę! 
Równocześnie z Izzy przewróciliśmy oczami i wszedłem do toalety za dziewczyną. 
            Na małym taborecie siedziała blada, drobna blondynka ubrana w krótkie, dresowe spodenki i luźną koszulkę. Nerwowo pociągała za bandaż, który zasłaniał jej połowę nogi. 
            - Hemmings nie rozbieraj mnie wzrokiem – powiedziała, posyłając mi prawdziwie szczęśliwy uśmiech. 
            Odchrząknąłem lekko zmieszany jej uwagą i bez słowa pokonałem odległość między nami. Naomi wyciągnęła w moją stronę dłonie, a ja delikatnie wziąłem ją w ramiona. Wiem dobrze, że każdy ruch przysparza jej bólu, bo przez ostatni miesiąc nie chciała w ogóle wyjść ze szpitalnego łóżka. Błagała lekarzy o jakieś środki przeciwbólowe po zwyczajnym wyjściu do toalety. Rany goiły się w szybkim tempie, ale reszta... Z resztą tkwimy w martwym punkcie. 
            - Poczekajcie chwilę. Pójdę po twoje papiery - rzuciła Isabell i podeszła do recepcji. 
            - Luke - szepnęła Naomi i przyciągnęła mnie dłonią tak, że moje ucho było tuż przy jej ustach - Jeżeli się skupię to pamiętam, ale to boli. Chcę pamiętać. Chcę przypomnieć sobie ciebie i chłopaków, a nawet to wszystko, co się wydarzyło.
Popatrzyła na mnie smutno, ale nie wie, co czuję. Ona nie pamięta tego, co było pomiędzy nami w porównaniu do mnie. Po raz kolejny straciłem ją, ale to już na zawsze. 
            - W końcu sobie przypomnisz - pocieszyłem ją i uśmiechnąłem się sztucznie. 
Nie potrafiłem się przemóc. Po tych wszystkich burzliwych przeżyciach ona po prostu mnie nie pamięta. Nie chcę psuć tego, co zaczęliśmy budować, ale nie potrafię przybywać w jej obecności bez chęci pocałowania jej. To jest tak frustrujące i bolesne. 
            Isabell wróciła do nas, machając plikiem papierów. Podała je Naomi i lekko ścisnęła jej dłoń. 
            - To co? Kierunek Delizioso? - zapytała brunetka - Wszyscy nie mogą się doczekać, aż cię zobaczą. 
            - Em... Jasne - mruknęła blondynka. 
Ruszyłem wózkiem w stronę wyjścia. Widziałem delikatny uśmiech na twarzy Naomi, a to pozwalało mi choć na chwilę pomyśleć, że jest to ta sama dziewczyna, co wcześniej.
            Ostatnie promienie słońca przyjemnie ogrzały moją skórę po szpitalnym chłodzie. Wzdrygnąłem się na samą myśl o tych niezliczonych wizytach, które jeszcze będziemy musieli tu złożyć.
            Podejrzewam, że nie tylko Farell potrzebuje wizyt u psychologa, którego zadaniem będzie pomóc jej w odnalezieniu się w całej sytuacji, ale także i my. Żadne z nas nie potrafi zacząć normalnie funkcjonować. Nerwowe rozglądanie się, podejrzewanie, że z każdego wolno przejeżdżającego samochodu ktoś zacznie strzelać, strach przed listami, a raczej tym, co możemy w nich znaleźć. Tak nie zachowuje się normalny człowiek. Jest to coś w stylu paranoi, która może nas wykończyć. Nadal do nas nie dociera, że Erick jest w więzieniu i spędzi tam całe życie.
            Doszliśmy do samochodu, który zaparkowałem pod drugiej stronie ulicy. Otworzyłem tylne drzwiczki i już miałem podnieść Naomi, ale ta szybko pokręciła głową.
            - Chcę spróbować sama – powiedziała, zestawiając nogi na ziemię.
Isabell chciała zaprotestować, lecz została uciszona przeze mnie jednym spojrzeniem. Patrzyła jedynie z zaciśniętym ustami na poczynania przyjaciółki.
            Naomi ze skrzywioną miną podniosła się z wózka i postawiła parę krzywych kroków w stronę samochodu. Bandaż utrudniał napięcie mięśni jednej nogi, co musiało być przeszkodą w przejściu tego kawałka drogi, ale udało jej się. Wślizgnęła się na tylnie siedzenie i z triumfem na twarzy zapięła pasy.
            Złapałem za wózek i po jego złożeniu, wcisnąłem go do bagażnika. Zająłem miejsce pasażera i odpaliłem silnik. Powoli zacząłem wycofywać się z parkingu. Odruchowo zerkałam w lusterka przy okazji zatrzymując wzrok na Naomi. Dziewczyna wyglądała na odprężoną, słuchając muzyki lecącej z radia, które automatycznie włączyło się po uruchomieniu samochodu.
            Nagle usłyszałem piosenkę. Nie zapamiętałbym jej, gdyby nie Naomi.
            - Lubię Goo Goo Dollsów, a szczególnie ten kawałek.
            - Bo twój tata ich kochał – dodałem , dokładnie wsłuchując się w słowa ”I’m still here”.
Złapałem kontakt wzrokowy w lusterku z blondynką i się uśmiechnąłem. Odwzajemniła mój gest, nie odzywając się ani słowem. Nie musiałem nic mówi. Może nie pamięta tej chwili, gdy mi o tym powiedziała, ale od wie, że kiedyś sama musiała mnie o tym poinformować.
            W oddali widziałem kolorowych szyld Delizioso. Zwalniałem powoli, aby znaleźć jakieś miejsce do zaparkowania.
            - Teraz bez gadania siadasz na wózek, przeniesiona przez Luke’a – rzuciła Isabell – Starczy ci ruchu jak na jeden dzień.
            - Jasne – burknęła Naomi, ale na jej twarzy błądził uśmiech.
Wypatrzyłem dwa miejsca tuż przed samym wejściem do pizzerii. Miałem wrażenie, że specjalnie zostawili je dla nas. Zająłem je, idealnie parkując na ich samym środku i wyskoczyłem z samochodu jak oparzony. Otworzyłem bagażnik i wyciągnąłem z niego wózek, a następnie rozłożyłem go. Isabell zdążyła już otworzyć drzwi Naomi i czekała na mnie, tupiąc nogą. Jak Michael z nią wytrzymuje? 
            Kolejny raz tego dnia wziąłem Naomi na ręce i posadziłem na wózku. 
            Przez szybę pizzerii widziałem zbieraninę ludzi, którzy niecierpliwie czekali na przybycie Farell. Isabell otworzyła przed nami drzwi wejściowe, a ja wjechałem wózkiem do środka. Rozległy się gromkie brawa. Byli tu wszyscy. Chłopaki, mama Michaela i Lisa, obejmująca Asha, David i jego rodzice, bliźniacy i pan Samandio z córką, rodzice Izzy. 
            Stanąłem koło Naomi i spojrzałem na jej twarz, która wyrażała niepewność. Jej oczy błyszczały z radości, ale był w nich też strach. 
            - Dlaczego bijecie mi brawa? – zapytała, spuszczając wzrok na swoje kolana - Przecież to przeze mnie wszystko się wydarzyło i mieliście tyle problemów. 
            - Zakończyłaś to - odpowiedział David, kucając przed nią - I chciałaś zrobić to z hukiem. 
            - Lepiej odejść to z hukiem i wzniecając zainteresowanie prasy, niż z cichym jękiem skrywając tajemnicę – powiedziała, uśmiechając się do niego nieśmiało. 
            - Dokładnie – rzuciła, przytulając ją delikatnie. 
            Nie wiem jak to się stało, ale impreza zmieniła się w wieczór wylewności i łez. Każdy cieszył się, że widzi Naomi w dobrym stanie.
            Stanąłem na uboczu i obserwowałem jak każdy rozmawia z Naomi, zadając jej najróżniejsze pytania. David czuwał przy niej, patrząc z troską na jej kruchą osobę. 
            Koło mnie oparła się o ścianę Isabell z chłopaki. Popatrzyliśmy po sobie i pomimo wszystko uśmiechnęliśmy. 
            - Jak się trzymasz? - zapytała Izzy, ściskając moje ramię. 
            - Bywało lepiej – odparłem, wzruszająca ramionami i udając, że wszystko jest dobrze. 
            - Nas nie okłamiesz stary - mruknął Calum, przewracając oczami - Widać po tobie, że jest chujowo. 
            - Nie martw się - powiedziała Isabell - Przypomni sobie ciebie. Czegoś takie trudno jest zapomnieć na zawsze. 
            Westchnąłem, ale poczułem ulgę. Potrzebowałem jakiegoś zapewnienia, a z usta Izzy brzmi najbardziej wiarygodnie. Nie powinienem robić sobie nadziei, że Naomi nagle sobie przypomni i wszystko wróci do normalności. Nic nie jest pewne.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


            Caluma jeździł wózkiem Naomi z nią na nim po ulicy, gdy wracaliśmy na piechotę do jej domu po tym jak pan Samandio poczęstował wszystkich swoim najlepszym szampanem. Śmialiśmy się razem z nimi, bo była to jedna z niewielu chwil ulgi jaką czujemy od dłuższego czasu. W końcu możemy wytchnąć i jedyne czym się martwić to stanem zdrowia Naomi, a  jest tak to naprawdę nic w porównaniu z tym czym martwiliśmy się jeszcze kilka tygodni temu. 
            Caluma wjechał pojazdem, a my weszliśmy furtką. Isabell wystąpiła na przód, ciągnąc Michaela z rękę i otworzyła drzwi. Zamiast wejść do środka podniosła coś z ziemi. Mój żołądek zacisnął się nieprzyjemnie, ale po chwili rozkurczył gdy przypomniałem, że Ericka już nie ma, a to nie jest list z groźbą. 
            Pomogłem Calumowi wnieść Naomi na wózku do domu i przejąłem go w swoje dłonie. Na małych powierzchniach lepiej potrafię nim manewrować niż on. 
            Isabell podała list Farell, gdy weszliśmy do salonu. 
            - Zapomniałam wam powiedzieć - blondynka uderzyła się w głowę i uśmiechnęła się - Gdy byłam w szpitalu razem z Davidem wysłaliśmy moje papiery do Hotel Boston Academy. 
- Iiii? - zapytał podnieconym głosem Ashton. 
- Jeszcze nie wiem - odparła Naomi.  
            Poczułem ukłucie smutku. Ona może wyjechać. Co się stanie z nami? Jak mamy to wszystko odbudować?
            Postanowiłem na razie nie dręczyć się tymi pytaniami i skupić się na tym, co jest teraz. 
            Naomi rozerwała kopertę i przebiegła wzrokiem po kartce, którą wyciągnęła. Uśmiechnęła się szeroko i zaczęła piszczeć z radości.

            - Dostałam się! - krzyknęła zachwycona, a wszyscy rzucili się na nią z gratulacjami.
            Ja jedynie zdobyłem się na słaby uśmiech i puszczenie do niej oczka, bo uświadomiłem sobie, że właśnie tracę miłość mojego życia.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Naomi

            Stałam na lotnisku i przez chwilę wpatrywałam się w rozkład odlotów. Do odprawy zostało mi jeszcze dziesięć minut, ale powoli powinnam się już zbierać.
            Ku uciesze Davida zgodziłam się pójść na studia. Jakie było moje zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że dostałam się do jednej z najlepszych szkół hotelarskich na świecie... W Bostonie. Wiązał się z tym kolejny wyjazd i opuszczenie Sydney na rok. 
            - Wiesz, że możesz się jeszcze wycofać? -  zapytał David, stając koło mnie i nerwowo pstrykając palcami. 
            - David - zaśmiałam się - Sam chciałeś żebym poszła na studia, więc mi na to pozwól. 
Chłopak przez chwilę popatrzył na mnie ze zwątpieniem, ale wyraz jego twarzy zastąpiła duma. Zachowywał się jak starszy brat. 
            - Dobrze, że się na to zdecydowałaś - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź, przytulił mnie.
            On chyba bardziej potrzebował mojej bliskości niż ja jego. 
            Wszystko, co się wydarzyło do tej pory, zmieniło mój punkt widzenia. Myślałam dużo nad swoją przyszłością i stwierdziłam, że moja decyzja o darowaniu sobie tego roku studiów, której nie pamiętam, jest głupotą. 
            Odsunęłam się od Davida i odwróciła do tyłu, gdzie stała grupka moich przyjaciół. Podeszłam do nich i zaczęłam żegnać się z każdym z nich.
            Isabell pociągała nosem, powtarzając ciągle, że będzie tęsknić, a gdy tylko pożegnałam się z Michaelem objął ją i zaczął pocieszać. 
            - Przecież ona nie wyjeżdża na zawsze - mruknął rozbawiony reakcją swojej dziewczyny, za co dostał łokciem w żebra. 
            - Wojowniczko nasza! - rzucił się na mnie Calum z Ashtonem. Nadal nie wiedziałam o co chodzi z tym dziwnym przezwiskiem i za każdym razem, gdy się o to pytałam Hood chichotał pod nosem i nie dawał mi żadnej odpowiedzi - Tak łatwo się nas nie pozbędziesz. 
            - Będziemy cię odwiedzać - dodał Ash. 
            - Tylko nie to – jęknęłam, mocniej wtulając się w chłopaków. 
            Będzie mi brakować ich głupich żartów. Nasze relacje od nieznajomych zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni i znów jesteśmy przyjaciółmi. Żałowałabym, gdybym tamtego dnia w szpitalu, kiedy zostałam zapytana o chęć wzięcia udziału w terapii, odmówiłabym.
            W końcu puścili mnie, a ja posłałam im słaby uśmiech. Odkręciłam się w stronę bliźniaków, którzy o dziwo cierpliwie czekali na swoją kolej. Wyciągnęłam ramiona w ich stronę, a oni zaczęli mnie ściskać. Tu nie były potrzebne słowa. Nie musieliśmy sobie nic mówić, aby wiedzieć, co chcemy sobie przekazać. Odsunęłam się od nich, czując wilgoć, zbierającą się w moich oczach. Spojrzałam na nich i wydawało mi się, że Lucas szybkim ruchem dłoni ociera łzę.
            Została ostatnia osoba. Wiem, że blondyn obserwował mnie podczas całego pożegnania. Czułam na sobie jego wzrok. Powoli podszedł do mnie. 
Wtuliłam się w Luke'a i wciągając jego zapach, chcąc zapamiętać jakąś jego część. Nie pamiętam, co do niego czułam, ale wiem, że musiało to być coś wspaniałego. Starał się mi pomóc, przetrwać to, ale nie udało się.
            Złożyłam jedynie mu obietnicę, że jeżeli przypomnę sobie cokolwiek o nas to na pewno mu powiem. Nie ważne czy to będzie jutro czy za dziesięć lat. 
            Delikatnie pocałował mnie w policzek. 
            - Zapomnij o mnie Luke i żyj dalej - powiedziałam cicho i spojrzałam w jego błękitne oczy - Do zobaczenia. 
            - Do zobaczenia - szepnął i wypuścił ze swoich objęć. 
Widziałam jak przez mgłę. Widok zasłaniały mi łzy, które zbierały się w moich oczach. Chwyciła walizkę i ruszyłam w stronę punktu kontrolnego. Odwróciłam się ostatni raz, spoglądając na moich przyjaciół i machając im na pożegnanie. 
            - Będę tęsknić - powiedziałam sama do siebie. uświadamiając sobie jaką muszę być szczęściarą, że poznałam takich ludzi i zostali ze mną do końca.


           

 _________________________________________________________

No i mamy ostatni rozdział!
Został jeszcze epilog, ale...

Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodoba.

10 komentarzy:

  1. Aaaa!!! Jeszcze brat?! Biedactwo...
    I tak mi szkoda Luke'a...

    Musze sie przyznac, ze bardzo polubilam Twoje opowiadanie. Jestem tu od niedawna ale zostane na pewno :-) Trzymasz w napieciu! Swietny rozdzial, choc jest killka drobnych bledow w szyku wyrazow w kilku zdaniach. Poza tym nie mam sie do czego przyczepic :-)
    Czekam na ciag dalszy! :-) Marynia

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Fajnie że Naomi wyszła już ze szpitala :)
    Luke musi wierzyć że pewnego dnia Naomi go sobie przypomni :*
    Wiara jest najważniejsza :)
    Ten list na koniec - o matko !!!
    Życzę weny i czekam na epilog :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę szczerze przyznać, że mi zaskoczyłaś. Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dobrze, że będzie kolejna część awffgtuk <333333333333333
    Biedny Luke :C
    Mam nadzieje, że Naomi szybko sobie o wszystkim przypomni :C
    Czekam na epilog <33

    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. To kogo obstawiamy jako brata??? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku będzie kontynuacja?! Już nie mogę się doczekać! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. WOW! Dopiero przeczytałam wszystkie te rozdziały a tu wiadomość iż już koniec! :O Nie mogę się doczekać epilogu a potem kolejnej części ♥

    http://edge-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Boże! Tak dawno mnie tu nie było! wszystko nadrabiam! :)
    rozdział wspaniały :>
    uwielbiam to czytać :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zepsuty brat :/
    Zauważyłam małe błędy ale tak jest okej.
    Już myślałam że będą mieć spokój.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń