Naomi
Uśmiech, który
przywołałam na twarz dużo mnie kosztował, a słowa jeszcze więcej. Chyba sama
sobie złamałam serce. Czułam jak pęka na kawałki, gdy patrzyłam jak Luke odsuwa
się ode mnie.
- Pomyliłem się co do ciebie - powiedział gniewnie i wsiadł do samochodu na miejsce pasażera koło kierowcy.
Powłócząc nogami, wcisnęłam się na tył jeepa pomiędzy Lucasem, a Isabell. Przyjaciółka patrzyła na mnie smutno. Spuściłam wzrok na swoje kolana, chcąc uniknąć wzroku Izzy. Wie, co zrobiłam i nie popierała mojej decyzji. Zdziwiła mnie to bardzo. Zazwyczaj nie popierała mojego żadnego związku mówiąc, że źle się to dla mnie skończy i zwykle miała rację, a teraz to pierwsza sytuacja, w której dała nam swoje "błogosławieństwo".
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała cicho Izzy.
- Wiesz - mruknęłam.
- Nie powiedziałaś dlaczego.
Musiałam to zrobić. Nawet jeżeli złamało mi to serce. Wszystko się skomplikowało. Nie mogę pozwolić, aby zależało mi Luke'u.
- Pomyliłem się co do ciebie - powiedział gniewnie i wsiadł do samochodu na miejsce pasażera koło kierowcy.
Powłócząc nogami, wcisnęłam się na tył jeepa pomiędzy Lucasem, a Isabell. Przyjaciółka patrzyła na mnie smutno. Spuściłam wzrok na swoje kolana, chcąc uniknąć wzroku Izzy. Wie, co zrobiłam i nie popierała mojej decyzji. Zdziwiła mnie to bardzo. Zazwyczaj nie popierała mojego żadnego związku mówiąc, że źle się to dla mnie skończy i zwykle miała rację, a teraz to pierwsza sytuacja, w której dała nam swoje "błogosławieństwo".
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytała cicho Izzy.
- Wiesz - mruknęłam.
- Nie powiedziałaś dlaczego.
Musiałam to zrobić. Nawet jeżeli złamało mi to serce. Wszystko się skomplikowało. Nie mogę pozwolić, aby zależało mi Luke'u.
Rok temu byłam w
związku, który zakończył się naprawdę nieprzyjemnie. Nick, mój ówczesny
chłopak, ćpał. Na imprezie urodzinowej bliźniaków zobaczył, że ciągle siedzę z
nimi i Davidem. Był pod wpływem narkotyków, więc cała sytuacja doprowadziła go
do szału. Brutalnie wyciągnął mnie z imprezy i pobił. Nie było później żadnego przepraszam
ani nic w tym stylu, tylko szpital i sąd. Po tym związku nie chciałam się
angażować, bo po prostu nadal boję się powtórki z Nickiem. Strach, który się w
sobie trzymało i hodowało ciężko jest wyplenić nawet silnym odwzajemnionym
uczuciem.
- Naomi co jest? - zapytał Lucas, szturchając mnie w żebra.
- Spławiła Luke'a po tym jak go pocałowała - szepnęła Izzy.
- Uwielbiam Cię, ale zachowałaś się jak idiotka - powiedział.
Zawsze kochałam go za jego szczerość. Powie nawet najgorszą prawdę, ale prawdę i za to właśnie cenię sobie naszą przyjaźń.
- Ja boję się powtórki sprzed roku - mruknęłam.
- Naprawdę jesteś idiotką - rzucił bliźniak i przeciągnął dłonią po twarzy - Luke to nie ten gnojek, z którym wtedy byłaś. On nigdy by Ci czegoś takiego nie zrobił. Zależy mu na tobie.
- Teraz to zamknięta sprawa - westchnęłam.
- Jak go spławiłaś? - zapytała brunetka.
- Powiedziałam, że to nic nie znaczyło i chciałam tylko sprawdzić czy dobrze całuje - powiedziałam zażenowana głupotą swoich własnych słów.
Obydwoje patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami, zapewne niedowierzając w to, co właśnie powiedziałam. Myśleli, że zaraz zaśmieje się i powiem, że to tylko żart, lecz niestety tak się nie stanie, bo mówię całą prawdę.
- Nigdy nie słyszałem gorszego sposobu na spławienie kogoś - jęknął Lucas, wprawiając mnie w jeszcze większe zażenowanie.
- Niestety, ale muszę się z nim zgodzić - dodała Isabell z wyraźną niechęcią.
Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Za dużo tego wszystkiego. Mamy sprawę do rozwiązania, która przestaje być bezpieczna. Zero odpowiedzi na pytanie, które ciągle krążą w mojej głowie. I do tego jeszcze Luke, którego zraniłam swoimi słowami. Wiem, że dwie pierwsze rzeczy rozwiążą się z czasem, ale do trzeciej nie jestem pewna. Straciłam w oczach blondyna. Będzie teraz nieufny i ostrożny w stosunku do mnie. Ciężko będzie odbudować to, co było między nami.
- Powinnaś z nim pogadać o tym i wytłumaczyć twoją sytuację - powiedziała Izzy.
- Niestety, ale muszę się z nią zgodzić - przedrzedźniał ją Lucas.
- Nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
- Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz - szepnęła brunetka posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
- Naomi co jest? - zapytał Lucas, szturchając mnie w żebra.
- Spławiła Luke'a po tym jak go pocałowała - szepnęła Izzy.
- Uwielbiam Cię, ale zachowałaś się jak idiotka - powiedział.
Zawsze kochałam go za jego szczerość. Powie nawet najgorszą prawdę, ale prawdę i za to właśnie cenię sobie naszą przyjaźń.
- Ja boję się powtórki sprzed roku - mruknęłam.
- Naprawdę jesteś idiotką - rzucił bliźniak i przeciągnął dłonią po twarzy - Luke to nie ten gnojek, z którym wtedy byłaś. On nigdy by Ci czegoś takiego nie zrobił. Zależy mu na tobie.
- Teraz to zamknięta sprawa - westchnęłam.
- Jak go spławiłaś? - zapytała brunetka.
- Powiedziałam, że to nic nie znaczyło i chciałam tylko sprawdzić czy dobrze całuje - powiedziałam zażenowana głupotą swoich własnych słów.
Obydwoje patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami, zapewne niedowierzając w to, co właśnie powiedziałam. Myśleli, że zaraz zaśmieje się i powiem, że to tylko żart, lecz niestety tak się nie stanie, bo mówię całą prawdę.
- Nigdy nie słyszałem gorszego sposobu na spławienie kogoś - jęknął Lucas, wprawiając mnie w jeszcze większe zażenowanie.
- Niestety, ale muszę się z nim zgodzić - dodała Isabell z wyraźną niechęcią.
Westchnęłam i schowałam twarz w dłoniach. Za dużo tego wszystkiego. Mamy sprawę do rozwiązania, która przestaje być bezpieczna. Zero odpowiedzi na pytanie, które ciągle krążą w mojej głowie. I do tego jeszcze Luke, którego zraniłam swoimi słowami. Wiem, że dwie pierwsze rzeczy rozwiążą się z czasem, ale do trzeciej nie jestem pewna. Straciłam w oczach blondyna. Będzie teraz nieufny i ostrożny w stosunku do mnie. Ciężko będzie odbudować to, co było między nami.
- Powinnaś z nim pogadać o tym i wytłumaczyć twoją sytuację - powiedziała Izzy.
- Niestety, ale muszę się z nią zgodzić - przedrzedźniał ją Lucas.
- Nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
- Jeżeli nie spróbujesz to się nie dowiesz - szepnęła brunetka posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na czwartym
postoju zebrałam się na odwagę i podeszłam do Luke, który właśnie płacił za sok
pomarańczowy. Poczekałam aż odwróci się w moją stronę. Nerwowo zaciskałam
dłonie. Czułam się nieswojo. stojąc tak i czekając na rozwój wydarzeń. Nie
wiedziałam nawet czy się do mnie odezwie, a tego boję się najbardziej.
Luke zabrał sok z blatu i uśmiechnął się
zawadiacko do kasjerki, która zaczerwieniła się. Niech nie robi sobie nadziei.
Mu zależy na mnie, a nie na niej. Chociaż teraz już sama nie wiem.
Zaczął iść tyłem, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, gdy nagle spotkał się z oporem, którym byłam ja. Zaskoczony obejrzał się i napotykając moje spojrzenie uśmiech znikł mu z twarzy.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam niepewnie.
Blondyn mrugnął do kasjerki i bez słowa opuścił sklep. Szłam za nim krok w krok ledwo co otrzymując mu kroku.
- Luke, proszę porozmawiajmy.
Chłopak jedynie odkręcił głowę i posłał mi jadowite spojrzenie.
Zaczął iść tyłem, nie spuszczając wzroku z dziewczyny, gdy nagle spotkał się z oporem, którym byłam ja. Zaskoczony obejrzał się i napotykając moje spojrzenie uśmiech znikł mu z twarzy.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam niepewnie.
Blondyn mrugnął do kasjerki i bez słowa opuścił sklep. Szłam za nim krok w krok ledwo co otrzymując mu kroku.
- Luke, proszę porozmawiajmy.
Chłopak jedynie odkręcił głowę i posłał mi jadowite spojrzenie.
Moje obawy
potwierdziły się. Poczułam jak coś we mnie pęka. Nie chciało mi się płakać nawet
nie było mi przykro. Poczułam pustkę, którą na początku zapełniła niechęć do
Luke'a, a następnie uczucie, które pojawiło się we mnie nagle i
niespodziewanie. Coś czego nie czułam wobec żadnego chłopaka, który nie był moim
przyjacielem. Przyznam się bez bicia. Zakochałam się w Luke'u Hemmingsie i
spieprzyłam wszystko, co między nami było.
Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do pustego samochodu. Wszyscy poszli do małego barku na późny obiad, lecz mi odechciało się jeść na myśl o czekającej mnie rozmowie z blondynem, która nawet nie doszła do skutku. Wsiadłam do jeepa i zasunęłam za sobą drzwi. Opadłam na swoje poprzednie miejsce i westchnęłam. Zauważyłam, że ostatnio bardzo często to robię.
- Nie wzdychaj tak mała.
Podskoczyłam na miejscu, słysząc głos Caluma. Chłopak wyłonił się zza siedzenia pasażera koło kierowcy. Mogłabym przysiąc, że go tu nie było. Brunet nie martwiąc się o tapicerki, przyszedł z samego przodu na tyły i usiadł koło mnie.
- Czyżbyś wzdychała tak na mój widok? - zapytał z głupim uśmiechem.
- Jesteś tak niesamowity, że nie mogę się powstrzymać - odpowiedziałam mu z ironią - Czemu nie jesteś z resztą?
- Gdy widzę jedzenie moje wnętrzności urządzają sobie rewolucję, przyprawiając mnie o mdłości - jęknął.
- Jak mi przykro - powiedziałam z udawanym współczuciem, przypominając sobie zachowanie zalanego Caluma.
- Uwierz, że mi też - uśmiechnął się - Ale nie żałuję tego, bo udało mi się doprowadzić cię do stanu załamania nerwowego moim pijactwem. Było warto.
- Tak cię to bawi? - warknęłam.
- Oczywiście - odparł z radością - Gdybyś siebie widziała. Do twarzy ci z tą pulsującą żyłą na czole.
Wiem, że próbuje wyprowadzić mnie z równowagi. Skłamałabym gdybym powiedziała, że zignorowałam jego zaczepki, które po przykrej sytuacji z Luke'iem zdenerwowały mnie jeszcze bardziej.
Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do pustego samochodu. Wszyscy poszli do małego barku na późny obiad, lecz mi odechciało się jeść na myśl o czekającej mnie rozmowie z blondynem, która nawet nie doszła do skutku. Wsiadłam do jeepa i zasunęłam za sobą drzwi. Opadłam na swoje poprzednie miejsce i westchnęłam. Zauważyłam, że ostatnio bardzo często to robię.
- Nie wzdychaj tak mała.
Podskoczyłam na miejscu, słysząc głos Caluma. Chłopak wyłonił się zza siedzenia pasażera koło kierowcy. Mogłabym przysiąc, że go tu nie było. Brunet nie martwiąc się o tapicerki, przyszedł z samego przodu na tyły i usiadł koło mnie.
- Czyżbyś wzdychała tak na mój widok? - zapytał z głupim uśmiechem.
- Jesteś tak niesamowity, że nie mogę się powstrzymać - odpowiedziałam mu z ironią - Czemu nie jesteś z resztą?
- Gdy widzę jedzenie moje wnętrzności urządzają sobie rewolucję, przyprawiając mnie o mdłości - jęknął.
- Jak mi przykro - powiedziałam z udawanym współczuciem, przypominając sobie zachowanie zalanego Caluma.
- Uwierz, że mi też - uśmiechnął się - Ale nie żałuję tego, bo udało mi się doprowadzić cię do stanu załamania nerwowego moim pijactwem. Było warto.
- Tak cię to bawi? - warknęłam.
- Oczywiście - odparł z radością - Gdybyś siebie widziała. Do twarzy ci z tą pulsującą żyłą na czole.
Wiem, że próbuje wyprowadzić mnie z równowagi. Skłamałabym gdybym powiedziała, że zignorowałam jego zaczepki, które po przykrej sytuacji z Luke'iem zdenerwowały mnie jeszcze bardziej.
Rzuciłam się na Calum, który chyba był gotowy
na to, bo złapał mnie za nadgarstki i uniósł je wysoko. Śmiał się w najlepsze,
widząc moje próby uwolnienia się.
- Ty wojowniczko.
- Puść mnie.
- Jakaś ty waleczna.
- Zostaw moje nadgarstki, a się policzymy.
- I jaka zadziorna!
- Calum jesteś idiotą.
- A ty wojowniczką!
Przestałam się szarpać i sama zaczęłam się śmiać. Brunet w końcu uwolnił mnie ,wiedząc dobrze, że nie powtórzę ataku.
- Wiem dokładnie czego potrzeba na rozluźnienie sytuacji - uśmiechnął się szeroko, a moje wszystkie mięśnie napięły się chociaż wiem, że przy tej rozmowie bardziej ucierpi moja psychika.
- Wiesz o wszystkim? - zapytałam przerażona możliwością, że ktokolwiek mógłby wiedzieć o całym zajściu.
- Tak - powiedział - Gdy inni skupiają się na głupotach typu "o nie moje życie jest w niebezpieczeństwie" ja skupiam się na słuchaniu. Słyszałem twoją rozmowę z Luke'iem, a później z Isabell. Nie jesteście zbyt dyskretni.
Zrobiło mi się gorąco, a moje policzki zapewne są już czerwone. Czułam się dostatecznie zażenowana podczas rozmowy z Izzy i Lucasem, a teraz jeszcze Calum.
- Rozumiem twoją sytuację - dodał - I nie oceniam po tym co zrobiłaś. Starałaś się bronić.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie sądziłam, że Calum kiedykolwiek powie coś mądrego, a teraz jestem zaskoczona inteligencją chłopaka, którą posiada czego się nie spodziewałam po jego zachowaniu.
- Od kiedy stałeś się taki mądry? - zapytałam.
- Zawsze taki byłem. Inteligentny, błyskotliwy i do tego nieziemsko przystojny.
Parsknęłam śmiechem, słysząc słowa bruneta. Powrócił stary Calum, który prawdopodobnie nie posiada bardzo ważnego narządu, którym jest mózg.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, bo się jeszcze zawiedziesz - poradziłam mu.
- Ranisz mnie - mruknął robiąc minę obrażonego dziecka.
Zgarnęłam mu włosy z czoła i pogłaskałam po głowie. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wygodnie rozłożył się w fotelu.
- Nie spieprzyłaś niczego - powiedział poważnie - To da się naprawić tylko daj mu czas. Jego duma ucierpiała, a uczucia zostały zranione. Nigdy nie zależało mu na żadnej dziewczynie, co jest dla niego jeszcze większym bólem, że go odrzuciłaś.
Chciałem coś odpowiedź, ale drzwi rozsunęły się i do samochodu wszedł Ashton, trzymający w dłoni dwa hot dogi.
- Może zjecie coś? - zapytał z uśmiechem.
Calum zzieleniał na twarzy, wymownie chwytając się za brzuch.
- On raczej nie, ale ja chętnie.
Wzięłam jedną bułkę i patrząc w oczy bruneta, ugryzłam pierwszy kawałek. Specjalnie zbliżyłam się do niego, aby poczuł zapach jedzenia. Jego policzki lekko nabrzmiały i nie minęło parę sekund, a Calum stał po drugiej stronie samochodu, zwracając wszystko, co miał w żołądku. Ohydne dźwięki jakie wydawał zagłuszał mój śmiech.
- Jeszcze się zemszczę, wojowniczko - warknął.
- Ty wojowniczko.
- Puść mnie.
- Jakaś ty waleczna.
- Zostaw moje nadgarstki, a się policzymy.
- I jaka zadziorna!
- Calum jesteś idiotą.
- A ty wojowniczką!
Przestałam się szarpać i sama zaczęłam się śmiać. Brunet w końcu uwolnił mnie ,wiedząc dobrze, że nie powtórzę ataku.
- Wiem dokładnie czego potrzeba na rozluźnienie sytuacji - uśmiechnął się szeroko, a moje wszystkie mięśnie napięły się chociaż wiem, że przy tej rozmowie bardziej ucierpi moja psychika.
- Wiesz o wszystkim? - zapytałam przerażona możliwością, że ktokolwiek mógłby wiedzieć o całym zajściu.
- Tak - powiedział - Gdy inni skupiają się na głupotach typu "o nie moje życie jest w niebezpieczeństwie" ja skupiam się na słuchaniu. Słyszałem twoją rozmowę z Luke'iem, a później z Isabell. Nie jesteście zbyt dyskretni.
Zrobiło mi się gorąco, a moje policzki zapewne są już czerwone. Czułam się dostatecznie zażenowana podczas rozmowy z Izzy i Lucasem, a teraz jeszcze Calum.
- Rozumiem twoją sytuację - dodał - I nie oceniam po tym co zrobiłaś. Starałaś się bronić.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Nie sądziłam, że Calum kiedykolwiek powie coś mądrego, a teraz jestem zaskoczona inteligencją chłopaka, którą posiada czego się nie spodziewałam po jego zachowaniu.
- Od kiedy stałeś się taki mądry? - zapytałam.
- Zawsze taki byłem. Inteligentny, błyskotliwy i do tego nieziemsko przystojny.
Parsknęłam śmiechem, słysząc słowa bruneta. Powrócił stary Calum, który prawdopodobnie nie posiada bardzo ważnego narządu, którym jest mózg.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, bo się jeszcze zawiedziesz - poradziłam mu.
- Ranisz mnie - mruknął robiąc minę obrażonego dziecka.
Zgarnęłam mu włosy z czoła i pogłaskałam po głowie. Chłopak uśmiechnął się szeroko i wygodnie rozłożył się w fotelu.
- Nie spieprzyłaś niczego - powiedział poważnie - To da się naprawić tylko daj mu czas. Jego duma ucierpiała, a uczucia zostały zranione. Nigdy nie zależało mu na żadnej dziewczynie, co jest dla niego jeszcze większym bólem, że go odrzuciłaś.
Chciałem coś odpowiedź, ale drzwi rozsunęły się i do samochodu wszedł Ashton, trzymający w dłoni dwa hot dogi.
- Może zjecie coś? - zapytał z uśmiechem.
Calum zzieleniał na twarzy, wymownie chwytając się za brzuch.
- On raczej nie, ale ja chętnie.
Wzięłam jedną bułkę i patrząc w oczy bruneta, ugryzłam pierwszy kawałek. Specjalnie zbliżyłam się do niego, aby poczuł zapach jedzenia. Jego policzki lekko nabrzmiały i nie minęło parę sekund, a Calum stał po drugiej stronie samochodu, zwracając wszystko, co miał w żołądku. Ohydne dźwięki jakie wydawał zagłuszał mój śmiech.
- Jeszcze się zemszczę, wojowniczko - warknął.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeep zatrzymał
się pod moim domem. Sięgnęłam po walizkę za tylne siedzenie i żegnając się ze
wszystkimi, wysiadłam z samochodu.
Jedyne na co miałam ochotę to sen. Czułam zmęczenie po tym jak Calum z małą pomocą Ashtona udaremniali moją każdą próbę zaśnięcia. Z lekkim uśmiechem przekroczyłam próg domu i zaczęłam wciągać za sobą walizkę. Była cięższa niż przed wyjazdem.
Jedyne na co miałam ochotę to sen. Czułam zmęczenie po tym jak Calum z małą pomocą Ashtona udaremniali moją każdą próbę zaśnięcia. Z lekkim uśmiechem przekroczyłam próg domu i zaczęłam wciągać za sobą walizkę. Była cięższa niż przed wyjazdem.
Postawiłam ją na
środku swojego pokoju i przejrzałam się jej podejrzanie. Szybkim ruchem dłoni
rozsunęłam ją całkowicie i odskoczyłam, nie wiedząc czego się spodziewać. Ze
środka wypadły kamienie, a nie moje rzeczy, które miałam nadzieję zobaczyć.
Zaczęłam przerzucać gruz w nadziei, że gdzieś tam pod spodem ukryły się moje
ubrania, lecz nie. Jedyne co znalazłam to karteczka.
" Całusy dla wojowniczki od Cala i
Asha."
Dupki.
Westchnęłam z frustracji i wyciągnęła telefon z kieszeni. Znalazłam numer
Caluma i ze złością rozpoczęłam połączenie.
- Cześć skarbie - usłyszałam od razu głos bruneta.
- Gdzie są moje rzeczy? - warknęłam czemu towarzyszyły chichoty.
- Cześć skarbie - usłyszałam od razu głos bruneta.
- Gdzie są moje rzeczy? - warknęłam czemu towarzyszyły chichoty.
Genialnie byłam na głośniku.
- Spokojnie, wszystko dostaniesz jutro, gdy przyjedziemy do ciebie.
- Oby tak się stało.
Nie pozwalają odpowiedzieć chłopakowi, rozłączyłam się.
- Spokojnie, wszystko dostaniesz jutro, gdy przyjedziemy do ciebie.
- Oby tak się stało.
Nie pozwalają odpowiedzieć chłopakowi, rozłączyłam się.
Złość uleciała ze
mnie, tak szybko jak się pojawiła. Nie miałam siły nawet na to. Zrzuciła z
siebie ubrania i wyciągnęłam z szafy jakieś dresy oraz za dużą koszulkę, która
zapewne kiedyś należała do Davida.
David. Muszę z nim porozmawiać. Nie został zaproszony na pogrzeb, bo nie chciałam widzieć go na oczy. Teraz uważam, że zachowałam się dziecinnie. Powiedział mi prawdę. Gorzką i cierpką prawdę, ale lepsza ona niż jakby popierał mnie we wszystkich decyzjach jakie podejmę. Wiem, że rodzice zgodziliby się ze mną w sprawie studiów, ale David też ma rację. Dużo racji. Nie mogę stanąć w miejscu i obserwować wszystkiego dookoła, patrząc jak czas szybko mija, odbierając mi szansę na dalszą edukację i posiadanie dobrze płatnej pracy w przyszłości.
Muszę porozmawiać z Davidem, abyśmy wyjaśnili sobie kilka kwestii i doszli do porozumienia. Nasza przyjaźń nie może się tak skończyć i nie teraz kiedy potrzebuję pomocy. Tak, wiem. Jest to cholernie egoistyczne podejście, ale straciłam już najbliższą rodzinę, a David to jedyna niewielu osób, która nie jest ze mną spokrewniona, a mogę nazwać ją rodziną. Wspólne dwanaście lat robi swoje. Chciałabym żeby był teraz przy mnie i przytulając powiedział "wszystko będzie dobrze" niczym pół roku temu, gdy cały mój świat legł w gruzach. Dałoby mi to promyk złudnej nadziei na lepszy dzień, miesiąc, rok, której chwytałabym się jak tonący brzytwy. Dałoby mi to w jakimś sensie poczucie bezpieczeństwa i odprężenia.
Wcisnęłam się w wybrane ubrania i kładąc się na łóżko, wzięłam w swoje objęcia kołdrę. Zasnęłam szybko, myśląc o wszystkich nieszczęściach jakie nam się przydarzyły. Gdy myślisz, że gorzej już być musisz wiedzieć jedno. Mylisz się.
David. Muszę z nim porozmawiać. Nie został zaproszony na pogrzeb, bo nie chciałam widzieć go na oczy. Teraz uważam, że zachowałam się dziecinnie. Powiedział mi prawdę. Gorzką i cierpką prawdę, ale lepsza ona niż jakby popierał mnie we wszystkich decyzjach jakie podejmę. Wiem, że rodzice zgodziliby się ze mną w sprawie studiów, ale David też ma rację. Dużo racji. Nie mogę stanąć w miejscu i obserwować wszystkiego dookoła, patrząc jak czas szybko mija, odbierając mi szansę na dalszą edukację i posiadanie dobrze płatnej pracy w przyszłości.
Muszę porozmawiać z Davidem, abyśmy wyjaśnili sobie kilka kwestii i doszli do porozumienia. Nasza przyjaźń nie może się tak skończyć i nie teraz kiedy potrzebuję pomocy. Tak, wiem. Jest to cholernie egoistyczne podejście, ale straciłam już najbliższą rodzinę, a David to jedyna niewielu osób, która nie jest ze mną spokrewniona, a mogę nazwać ją rodziną. Wspólne dwanaście lat robi swoje. Chciałabym żeby był teraz przy mnie i przytulając powiedział "wszystko będzie dobrze" niczym pół roku temu, gdy cały mój świat legł w gruzach. Dałoby mi to promyk złudnej nadziei na lepszy dzień, miesiąc, rok, której chwytałabym się jak tonący brzytwy. Dałoby mi to w jakimś sensie poczucie bezpieczeństwa i odprężenia.
Wcisnęłam się w wybrane ubrania i kładąc się na łóżko, wzięłam w swoje objęcia kołdrę. Zasnęłam szybko, myśląc o wszystkich nieszczęściach jakie nam się przydarzyły. Gdy myślisz, że gorzej już być musisz wiedzieć jedno. Mylisz się.
Jest to naprawdę ogromne osiągnięcie dla mnie, a także motywacja.
Dziękuję! <3