piątek, 6 marca 2015

Rozdział 6

Luke

- Nie możemy jej powiedzieć o tym akcie urodzenia. Załamie się jeszcze bardziej- rzekł Calum, głęboko oddychając.
            Biedak. Nie dość, że ma niesamowitego kaca to jeszcze zestresował się całą sytuacją, ale był gotów wyjść z łóżka i jechać ze mną do Naomi, gdy reszta nadal nie mogła się podnieść.
            Pośpiesznie pokonaliśmy odległość między furtką, a drzwiami. Weszliśmy do środka bez pukania i usłyszeliśmy płacz. Prowadzeni dźwiękiem, dotarliśmy do kuchni, gdzie skulona na podłodze siedziała Naomi. Łzy obficie spływały po zaczerwienionych policzkach, a dłonie drżały przy każdym ruchu. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany, bo nie sądziłem, że coś może doprowadzić ją do takiego stanu. Wydaje się niezwykle krucha w tym momencie, aż boję się, że najmniejszym dotykiem wyrządzę jej krzywdę.     
            Calum wyręczył mnie i podszedł do dziewczyny z wyciągniętymi ramionami. Naomi, dostrzegając jego gest wstała i przywarła do niego całym swoim ciałem. Brunet gładził ją po włosach i szepnął coś do ucha, na co dziewczyna pokiwała głową. Bez wysiłku podniósł Naomi i przeniósł na kanapę. Dziewczyna nie chciała go puścić nawet, gdy siedli. Było widać, że uspokaja się pod wpływem słów Caluma.
            Mój wzrok przykuła koperta, leżąca na stoliku. Wziąłem ją do ręki i wyciągnąłem zawartość. Dwie kartki i zdjęcie. Przeczytałem zapiski, które okazały się być listami. To on. Napisał do niej i w dodatku groził. Spojrzałem na fotografię. Była ona zrobiona dnia, w którym jedliśmy śniadanie u Naomi. Zdjęcie nie zrobione przez nikogo z nas. Dziwne. Przyjrzałem mu się uważniej i zrozumiałem, że zostało wykonane ze sporej wysokości. Odpowiedź sama pojawiła się w mojej głowie.
- Cal - powiedziałem, a chłopak popatrzył na mnie - Znajdź tę kamerę i odłącz ją, a podczas tego przeczytaj to.
Podałem mu kartki, które brunet od razu zaczął przeglądać, robiąc co raz bardziej zdziwioną minę.
            Zająłem jego miejsce i wyciągnąłem ramiona, chcąc przytulić płaczącą dziewczynę, lecz ona odsunęła się ode mnie. Popatrzyłem na nią i ponowiłem swoją próbę, lecz ta znów oddaliła się ode mnie.
- Co się stało? – zapytałem, marszczą brwi.
Naomi spojrzała na mnie smutno i pokręciła głową. Przed oczami pojawiła mi się chwila, gdy razem z blond dziewczyną wychodziłem z kuchni. Naomi patrzyła na mnie dokładnie tak samo jak teraz tyle, że jej oczy nie były czerwone od łez. Chyba ją zraniłem tym, co zrobiłem na urodzinach bliźniaków. 
- Przepraszam - westchnąłem - Nie wiedziałem, że mnie lubisz i jakoś zareagujesz na to z imprezy.
- Nienawidzę cię – wychrypiała, robiąc obrażoną minę i chowając twarz w dłoniach.
            Oddychała płytko i szybko, co mogło oznaczać tylko kolejną porcję łez. Pomimo narastającej we mnie paniki, wywołanej niewiedzą w pocieszaniu, przysunąłem się do niej. Tym razem nie protestowała, więc objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie. Wolną dłoń położyłem rozpostartą na jej kolanie. Dziewczyna  niepewnie położyła swoją dłoń na mojej i pozwoliła, abym splótł nasze palce. Nie było w tym nic romantycznego, raczej coś w stylu "nie martw się, jestem tu z tobą". Cholera, może to jednak było trochę romantyczne i całkiem przyjemne. Naomi rozluźniła się całkowicie i oparła się o mnie bokiem. Gładziłem kciukiem jej dłoń, patrząc kątem oka na jej twarz. Wydaje się być taka delikatna, gdy pociąga co chwilę małym noskiem, a z zaczerwienionych oczu płynął pojedyncze łzy.
- Mam - oznajmił Calum, wchodząc do salonu i rzucając na stolik małe urządzenie - Potrzebujemy Ashtona. On to rozgryzie.
- Nie - szepnęła Naomi, wstając z kanapy.
Śledziłem ją wzrokiem, dopóki nie znikła na schodach. Popatrzyłem z Calem po sobie i już miałem się podnieść, gdy przyjaciel mnie zatrzymał.
- Daj jej chwilę dla siebie - powiedział i stanowczo pociągnął mnie z powrotem na kanapę - Ja też się o nią martwię, pomimo, że nie znam jej dobrze to ją lubię.
- Wiem - westchnąłem - On próbuje ją zniszczyć, a my nadal nie wiem kto to.
- Musiał długo to wszystko planować - Calum pomasował się po skroniach - Mamy przynajmniej kamerę.
            Ma rację. To tylko domysły, ale na to wychodzi. Zabójca musiał to wszystko solidnie zaplanować i dzięki temu ma nad nami przewagę. Trzeba jakoś temu zaradzić inaczej nie skończy się to dobrze dla nikogo, a szczególnie dla Naomi. Czuję potrzebę ochrony tej drobnej blondynki, wynikającą z sam nie wiem czego. Nie ma to żadnego powiązania z jej obecnym stanem, bo wiem, że jest silna i poradzi sobie ze wszystkim.
- Cal - zacząłem niepewnie - Czy jest możliwość, że może mi zależeć na Naomi?
- Jest inna niż wszystkie twoje byłe – powiedział, patrząc mi w oczy - Czy ci na niej zależy? Bardzo prawdopodobne, ale na to pytanie tylko ty sam możesz odpowiedzieć.
Prychnąłem sfrustrowany, podnosząc się z miejsca. Ruszyłem w stronę schodów, a Calum kroczył tuż za mną. Stanąłem przed uchylonymi drzwiami do pokoju dziewczyny. Słyszałem ciche pociąganie nosem. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Naomi siedziała na podłodze plecami do nas i pakowała do małej walizki ubrania.
- Co ty robisz? - zapytał Cal, a blondynka odwróciła się.
- Muszę jechać do Melbourne, uregulować wszystkie sprawy z pogrzebem - powiedziała, a ręce jej się załamały - Zostałam sama. Utknęłam w tym całym bagnie.
- Hej - rzucił brunet podchodząc do dziewczyny - Sama w tej chorej sytuacji nie utknęłaś. Masz nas.
Naomi rzuciła mu się na szyję i mocno do siebie przytuliła.
- Dziękuję - szepnęła, puszczając go po dłuższej chwili - Zadzwoniłam do Isabell. Powiedziała, że ze mną pojedzie, więc musimy wszystko wstrzymać do mojego powrotu. 
- My też z tobą pojedziemy - wyrwało mi się - Pożyczę samochód od ojca. Zmieścimy się wszyscy.
Naomi popatrzyła na mnie zdziwiona, a Calum uśmiechając się, pokiwał głową. 
- Em, okey - wykrztusiła z siebie - Możemy jechać dziś w nocy?
- Jasne. Czemu nie?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

            Idiota, idiota, idiota. Co ja sobie myślałem, proponując jej coś takiego?
            Chodziłem w kółko po swoim pokoju, gdy nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i głos ojca oznajmujący, że jest w domu. Zbiegłem po schodach na dół i zobaczyłem taty, siedzącego w jadalni oraz mamę stawiającą przed nim talerz z obiadem. Obydwoje mieli jakieś dobre humory, bo ciągle się uśmiechali. Może mi się poszczęści. Usiadłem na krześle koło ojca, a moja noga sama zaczęła nerwowo podskakiwać.
- Hej tato - zacząłem - Słuchaj jest sprawa.
- Mów - powiedział, patrząc na mnie wyczekująco. 
- Pożyczyłbyś mi jeepa na kilka dni, bo razem ze znajomymi chcemy jechać do Melbourne, a mój samochód jest za mały? - wyrzuciłem z siebie na jednym wdechu.
- Jasne.
- Tato, ale ja... - przerwałem - Czy ty się zgodziłeś?
- Tak - odpowiedział mi – Na kiedy?
Zawahałem się przez chwilę. Ojciec ponaglił mnie ruchem dłoni.
- Na teraz – mruknąłem.
- Bierz.
Popatrzyłem na niego zdziwiony, a on zaśmiał się.
- Jesteś pełnoletni i wierzę, że potrafisz o siebie zadbać, a po za tym jesteś na studiach, więc powinieneś się wyszaleć.  
            Uśmiechnąłem się szeroko i wykrzykując słowa podziękowania, pobiegłem do swojego pokoju. Wysłałem smsy do chłopaków, aby byli ze wszystkim u mnie za godzinę oraz do Naomi potwierdzając nasz wyjazd. Słońce powoli zachodziło, a ja niechętnie postanowiłem się spakować. Wyciągnąłem z szafy walizkę i wpakowałem do niej najpotrzebniejsze rzeczy, układając na wierzchu garnitur. W końcu jedziemy na pogrzeb. 
            Rzuciłem się na łóżko, analizując na nowo moją rozmowę z Calumem, którą odbyłem po wyjściu od Naomi. Po przez moją propozycję udowodniłem mu, że zależy mi na tej dziewczynie. Co z tego jeżeli ona jest obojętna względem mnie? Chociaż jej zachowanie o tym nie świadczy. Zraniłem ją moim wyskokiem na imprezie. Może jednak coś między nami jest.
            Usłyszałem dzwonek do drzwi. Złapałem walizkę i przeskakując parę schodków naraz, znalazłem się na dole. W drzwiach stała mama gawędząc z chłopakami, którzy sztucznie śmiali się z jej kiepskich żartów. Niestety moja drętwa i poważna matka to nie pani Clifford. Tata stał z tyłu podrzucając błyszczący klucz do samochodu. Podszedłem do niego z wyciągniętą dłonią.
- Ani jednej rysy – pouczył mnie.
- Dobrze.
Ze szczęścia pozwoliłem nawet wyściskać się mamie.
- Bawcie się dobrze! – krzyknęła kobieta, gdy wyjeżdżałem z podjazdu.
            Chłopaki całą drogę rozmawiali o całej sytuacji związanej z Naomi, którą streścił im Calum. Ich wyraz twarzy zmienił się z zafascynowanego na zdziwiony, a następnie w smutny.         Skręcając w ulicę, na której mieszka Farell, dostrzegłem w mroku dwie sylwetki. Już czekały. Zatrzymałem się przy dziewczynach, które zasłoniły oczy przed światłem reflektorów.
- Kto prowadzi pierwszy? – zapytałem w momencie, kiedy Michael rozsunął drzwi, aby wpuścić dziewczyny do środka.
- Ja mogę – rzuciła Calum, zwalniając miejsce koło Naomi.
Wysiadłem z samochodu i przechodząc koło bruneta, uśmiechnął się do mnie poruszając brwiami. Pokręciłem głową z dezaprobatą. Usiadłem na trzech ostatnich miejscach tuż koło Naomi.
            Uważam, że nie był to najlepszy pomysł, aby pozwolić Calumowi usiąść za kółkiem. Przez niego podróż zaczęła się potwornie. Cal przez przypadek wrzucił wsteczny i zamiast pojechać do przodu prawie uderzył w samochód za nami, co przyprawiło mnie o zawał serca.
- Spokojnie – szepnęła Naomi, która ciągle mi się przyglądała.
- Ten idiota – specjalnie podniosłem głos – Prawie rozpieprzył samochód mojego ojca.
- Czego się po mnie spodziewałeś – prychnął Hood – Moje auto jest na złomowisku po tym jak zapomniałem zaciągnąć ręcznego.
            Michale i Isabell, siedzący przed nami, parsknęli śmiechem, a Ashton, zajmujący miejsce koło Caluma ,pokręcił głową. Zawsze był tym poważnym, ale jego pomysły bywają równie dziecinne jak u przedszkolaków.
            Zapadłem się w fotelu, a Naomi posłała mi współczujący uśmiech. Wyglądała lepiej. Jak widać rozmowa z przyjaciółką jej pomogła. Oczy miała lekko podpuchnięte, a nos zaczerwieniony od ciągłego wydmuchiwania. Miała na sobie czarne legginsy oraz bordowy, rozciągnięty sweter i zero makijażu, a blond włosy związała w oklapniętego koka. Pewnie dla większości facetów jej wygląda byłby odpychający, ale dla mnie i tak wyglądała pięknie. Dostrzegłem, że w dłoni gniecie koc pod kolor swetra, co musiało być oznaką zdenerwowania.
- Jak się trzymasz? – zapytałem, co chyba nie było najlepszym pomysłem.
Jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drgać, a błękitne oczy zaszkliły się. Gdy już myślałem, że dziewczyna wybuchnie, ona wzięła głęboki wdech i zacisnęła mocniej koc w dłoniach.
- Jakoś daję sobie radę – odparła – Dowiedziałam się, że urząd zorganizował pogrzeb na pojutrze i udało mi się obdzwonić wszystkich najbliższych babci.
Jak na załamaną osobę jest naprawdę zorganizowana. Chyba już opanowała negatywne emocje i skupia się na najważniejszym. 
- Mam ochotę od tego uciec – dodała po chwili, wzdychając.
- To do ciebie nie podobne – powiedziałem – Gdzie podziała się ta pewna siebie dziewczyna?
- Umarła razem z ostatnim najbliższym członkiem jej rodziny – mruknęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
Otarłem ją kciukiem, a dziewczyna popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Jesteś silna – zacząłem – Nie wiem jak to jest stracić bliską osobę, ale popatrz. Nie jesteś sama. Masz Isabell, bliźniaków, nas i pewnie wiele innych osób, którym na tobie zależy i są gotowe ci pomóc. Na mnie możesz zawsze liczyć.
Wystawiłem dłoń przed siebie. Naomi zawahała się przez chwilę, ale splotła nasze palce, a ja zacisnąłem je mocniej. Czułem się dobrze, widząc smutny, lecz zawsze jakiś uśmiech na jej twarzy, gdy patrzyła na nasze dłonie. Wiem, że to nic wielkiego, ale było to przyjemne uczucie, móc czuć jej delikatną skórę.
- Luke – szepnęła sennie – Lubię cię, ale nie chcę na razie o tym myśleć.
- Też cię lubię – mruknąłem i zjechałem niżej w fotelu pozwalając, aby oparła głowę na moim ramieniu – Prześpij się. Miałaś ciężki dzień.
Naomi ziewając jakimś cudem nakryła naszą dwójkę kocem, chowając się pod nim całkowicie.
Co ta dziewczyna ze mną robi?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

            O dziwo, pierwsze trzy godziny drogi minęły bez podobnych wypadków jaki miał miejsce na samym początku podróży. Calum rozmawiał ze mną i Ashtonem, nie spuszczając wzroku z drogi.
- Zatrzymamy się Melbourne na dłużej? – zapytał Ash.
- Pewnie tak – odpowiedział Hood – Myślałem o jakimś małym wypadzie, który rozluźni atmosferę.
Calum skręcił na parking pod całodobową stację benzynową. Zaparkował niedaleko wyjścia i wyjął kluczyki ze stacyjki.
- Kto teraz prowadzi? – spytał, przeciągając się w siedzeniu.
- Mogę ja – zaproponowałem, lecz on zaczął kręcić głową, a Irwin mu zawtórował.
- Ty zostajesz tam – rzucił Ashton – Ja przejmę rolę kierowcy.
Uniosłem brew i już miałem zacząć protestować, lecz oni już wysiedli. Rozsunęli drzwi i w tym samym momencie wyciągnęli za nogi Isabell i Michaela, którzy spali przyklejeni do siebie. Wybuchła kłótnia. Isabell, trzymana w ramionach Asha uderzała go i krzyczała, a Michael, siedząc na ziemi, wyzywał Caluma.
- Czemu oni się kłócą? – spytała cicho Naomi, wychylając głowę spod koca.
- Mieli nieprzyjemną pobudkę – odpowiedziałem – Jeszcze jakieś siedem godzin i będziemy w Melbourne.
Blondynka jęknęła i z powrotem schowała się pod kocem.
- Kupić ci coś?
- Sok pomarańczowy i coś słodkiego – mruknęła – Proszę.
Puściłem jej dłoń i wysiadłem z samochodu, patrząc kątem oka jak dziewczyna opada na fotele. Razem z chłopakami weszliśmy do sklepu. Skierowałem się do lodówki i wyciągnąłem parę butelek soku. W drodze do kasy złapałem jakieś opakowanie ciastek i rzuciłem wszystko na ladę. Rudowłosa kasjerka przywitała mnie znudzonym głosem i policzyła należność. Zapłaciłem za zakupy i już miałem wyjść, lecz Calum powstrzymał mnie, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.
- Widzisz ten samochód na końcu parkingu? – zapytał.
Spojrzałem we wskazanym kierunku i po dłuższej chwili dostrzegłem go.
- Tak – przytaknąłem, przyglądając się małemu, srebrnemu Fordowi.
- Jedzie za nami odkąd wyjechaliśmy z Sydney – szepnął – Nie mów nic dziewczynom.
Pokiwałem głową i wyszedłem ze sklepu w momencie, gdy z srebrnego samochodu ktoś wysiadł. Czarna postać zbliżała się w moją stronę. Dzieląca nas odległość zmniejszyła się do dziesięciu metrów i wtedy osoba z Forda wyciągnęła przed siebie dłoń, w której coś zaciskała.
            Huk i zostałem zwalony z nóg. Michael przygniatał mnie swoim ciałem i patrzył przestraszony na osobę przed nami. Znów wymierzył w nas. Mikey wstał i zaczął ciągnąć mnie za sobą w stronę dużego śmietnika. Kolejny wystrzał, a ja poczułem kulę, przelatującą koło mojej głowy, gdy przeturlałem się w bok.
- Luke! - krzyknęła Naomi, która wyglądała przez uchylone drzwi samochodu.
Czarna sylwetka zwróciła swoją uwagę na dziewczynę i zaczęła w nią celować. Blondynka zamarła w bezruchu, a tuż za nią widziałem bladą jak ściana twarz Isabell. Idiotki!
- Zamknijcie te cholerne drzwi! - wydarł się Ashton i rzucił czymś w strzelającego.
            Przedmiot uderzył w głowę przeciwnika i upadając roztrzaskał się. Szklana butelka. Genialny pomysł Irwin! Napastnik zachwiał się, lecz nie upadł ani nie wypuścił broni. Wręcz przeciwnie. Chwiejnym krokiem zaczął uciekać, strzelając w nas na oślep tym samym ignorując dziewczyny w samochodzie. Cal z Ashem schowali się za półkami w sklepie od razu po rzucie Irwina. Zaciskałem mocno powieki, gdy kula za kulą wbijały się w metalowy śmietnik, za którym się chowałem. Wychyliłem się delikatnie i spojrzałem w stronę naszego samochodu. Do szyby przyciskała się Naomi i Isabell, obserwując dokładnie całą sytuację. Czułem adrenalinę, krążącą w moich żyłach i przyspieszone bicie serca. Kolejne strzały, czyli kolejne chybienia. Wyjrzałem ponownie i zobaczyłem jak czarna postać niezgrabnie wsiada do małego Forda i z piskiem opon odjeżdża.
            Odetchnąłem głęboko. Koniec. Adrenalina znikła z mojej krwi, a ja poczułem się zmęczony. Wszystko wina tych emocji i świadomość, że mogłem dostać kulką w łeb. 
- Naomi, zostań w tym cholernym samochodzie!  - krzyknął Ashton, kucając przede mną - Luke, wszystko dobrze? 
Popatrzyłem w oczy przyjacielowi i pokręciłem głową. Nic nie jest dobrze. Ktoś do mnie mierzył z broni i tylko dzięki Michaelowi nadal żyję. Zamknąłem oczy i zacząłem głęboko oddychać.
- Jedźmy stąd - mruknąłem.
- Kasjerka była na zapleczu i prawdopodobnie nic nie widziała, bo nie wybiegła przestraszona - powiedział Ashton, idąc w stronę samochodu - Nie będzie problemów. 
Wsiadłem do samochodu i opadłem na swoje poprzednie miejsce. Gdy tylko zasunięto drzwi Ash odpalił silnik i ruszył, chcąc jak najszybciej opuścić parking. Michael podał mi reklamówkę, którą upuściłem przed wejściem do sklepu.
- Twój sok - powiedziałem do Naomi, kładąc jej na kolanach zakupy.
Dziewczyna popatrzyła na mnie jak na idiotę, lecz po chwili jej mina zmiękła i owinęła swoimi ramionami moją szyję.
- Przestraszyłam się, że cię trafił - szepnęła.
Martwiła się o mnie. Czyli jednak jej na mnie zależy. Wszystkie uczucia ze mnie uleciały, pozwalając zastąpić się szczęściem. Jestem idiotą. Przed chwilą zostałem prawie zabity, ale wystarczy mi tylko zainteresowanie ze strony tej dziewczyny, abym poczuł się szczęśliwy. Nagle Naomi odsunęła się ode mnie i poczułem dotyk jej dłoni na swojej. 
- To nic nie znaczy - mruknęła i oparła głowę na moim ramieniu.
- Nic, a nic - odpowiedziałem jej z uśmiechem, na co dziewczyna prychnęła rozbawiona. 


___________________________________________________________

Witam wszystkich!
Zauważyłam, że coraz więcej osób czyta mojego bloga.
Jest to dla mnie duża motywacja. :)
Dziękuję Wam!

Z miejsca proszę o wybaczenie Amnesia'ie za każdy błąd jaki znajdzie.
Starałam się jak najdokładniej sprawdzić ten rozdział. ;)

Przypominam o zakładkach "Wasze blogi" i "Już niedługo!".

Życzę wszystkim miłego tygodnia i do zobaczenia w następny piątek. :)

6 komentarzy:

  1. Genailny *.* Czekam na nexta :D /K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam twojego bloga od niedawna (dokładniej od wczoraj)
    Znalazłam go zupełnie przez przypadek... No i muszę powiedzieć, że totalnie się zakochałam!!! ♥
    Najpierw zachęcił mnie szablon :D (strasznie ładny ^^)
    A po przeczytaniu prologu wiedziałam, że stanę się stałym czytelnikiem tego bloga :)
    Wczoraj czytałam go do 1:00 w nocy i nie mogłam się od niego oderwać, ale cóż... rano do szkoły xd
    No i dzisiaj nadrobiłam resztę! :D

    Już tak strasznie nie mogę doczekać się nowego rozdziału, ze chyba sobie tego nie wyobrażasz!

    Jestem ciekawa kim jest ten facet...Na początku miałam podejrzenia, że to pan Hemmings, ale teraz już sama nie wiem ;p
    Uh! Dlaczego on chce ją zabić?! I ten akt urodzenia... Może ona została porwana kiedy była mała? :D No dobra nie wiem...

    No nic innego mi nie pozostało, jak czekanie na kolejny rozdział ;)
    Dodaję Twój blog do obserwowanych! ♥
    Pozdrawiam i życzę bardzo dużo weny ♥♥♥

    Przy okazji zapraszam do mnie na któryś z blogów :) :
    http://forbidden-feeling-louistomlinson.blogspot.com/
    http://gifts-of-the-angel-city-of-secrets.blogspot.com/
    http://my-madness-mentalroad.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naomi i Callum wydają mi się tak cholernie uroczy! Dobra, Luke zaczyna zdawać sobie sprawę, że może on coś jednak do niej czuje, ale po prostu jak czytałam ten pierwszy akapit to miałam takie totalne "cudownie im by było razem!". Calum jest dla niej, normalnie widze to oczami wyobraźni!

    A teraz wracając do rzeczywistości, biedna Naomi, ile ona musi przejść jeszcze? Na szczęście nie jest sama, ma Caluma ( <3 ), no i Luke'a oczywiście!

    No dobra, co prawda ona powiedziała Lukowi, że go lubi, no ale czy nie mogę marzyć choćby o tym, że to jednak będzie Calum? Uparcie będę przy nich obstawać, a co! :D

    Naprawdę Naomi ma przerąbane! Zawsze musi ją spotykać coś niemiłego, to straszne!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny blog! <3
    http://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje nowe ff z Justinem Bieberem:)

    OdpowiedzUsuń