piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 5

Naomi

            Chwiejnie wstałam z podłogi i wyszłam z kuchni, aby ujrzeć jak Luke znika na piętrze razem blond plastikiem. Poczułam ukłucie zazdrości. Myślałam, że może nasza znajomość i ten krótki taniec coś dla niego znaczą, ale jak widać musiałam już być bardzo pijana, żeby tak pomyśleć.
            Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Davida, który stał razem z Lucasem i grupą chłopaków na tarasie. Przebiłam się przez tłum i bez słowa weszłam pomiędzy nich. Uderzyłam otwartą dłonią Davida, na co on złapał się za policzek i syknął z bólu.
- David czyżby któraś z twoich byłych? - zapytał jakiś nieznajomy chłopak, którego zignorowałam.
- Przecież widzisz, że jestem trzeźwy - warknął przyjaciel - Nie musisz tego sprawdzać.
- Wspaniale, ale ja jestem pijana i mam zły humor. Chcę wracać do domu.
- Skarbie - zaczął ten sam chłopak, który wtrącił się na samym początku - Nie uciekaj. Mogę się tobą zająć.
            Posłałam mu spojrzenie, które moim zdaniem mogłoby zabić każdego. Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić, a ten obleśny typek tym bardziej.
            Krew zawrzała w moich żyłach. Zacisnęłam dłoń w pięść i już miałam się zamachnąć, gdy David złapał mnie w pasie, a Lucas podniósł nogi. Próbowałam się wyrwać, bo czułam niesamowitą ochotę i potrzebę uderzyć w twarz tego bezczelnego kolesia.
- Odwiozę cię - powiedział szybko David i razem z bliźniakiem zaczęli mnie wynosić.
- Ale ja muszę go uderzyć! - krzyknęłam, nie przerywając szamotaniny.
- Dasz sobie radę? - zapytał Lucas Davida, ignorując mnie całkowicie.
- Isabell w kuchni. Muszę zobaczyć Isabell - jęknęłam.
Chłopaki popatrzyli po sobie i bez słowa zanieśli mnie do kuchni. Postawili mnie dopiero, gdy dotarliśmy na miejsce. Trójka przyjaciół Luke'a i Isabell spali wtuleni w siebie na podłodze, a po Diego ani śladu.
- Nie budź jej - zatrzymał mnie Lucas - Zajmę się nią.
Pokiwałam głową i widząc nieotwartą butelkę alkoholu na blacie, chwyciłam ją. Podeszłam do zbitki moich znajomych i każdego pocałowałam w czoło. Odwróciłam do Lucas i rzuciłam mu się na szyję.
- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego - pocałowałam go w policzek i pozwoliłam, żeby David wyniósł mnie z domu.
Jego samochód stał na podjeździe, więc daleko nie musiał mnie dźwigać. Wsadził mnie na tylne siedzenie, a ja otworzyłam butelkę i zaczęłam pić. David zajął miejsce kierowcy i włączył silnik. 
- Zniszczyłam ci imprezę. Przepraszam
- Mała, wiedziałem, że to się tak skończy dlatego nie piłem - powiedział z uśmiechem - Czekałem, aż przyjdziesz i mnie uderzysz.
Upiłam kolejne parę łyków alkoholu, które podsunęły mi genialny pomysł.
- Wiesz jak robi się spaghetti? - zapytałam.
- Yhym - mruknął w odpowiedzi.
- Nie, nie wiesz - rzuciłam - A, więc słuchaj.
Zaczęłam opowiadać mu o sposobie przyrządzania dania od podstaw. David co chwilę się powtarzał mi, że jestem głupia. Nie zwracałam na to uwagi i kontynuowałam dokładne streszczanie przepisu.
- Takie spaghetti byłoby pyszne – rozmarzyłam się, a David zaśmiał się głośno, parkując pod moim domem.
- Jesteś naprawdę pijana - powiedział i wyciągnął mnie z samochodu, biorąc na ręce.
Wygrzebałam z kieszeni klucze i podałam jemu. Otworzył drzwi, a ja wyskoczyła z jego ramion i wbiegłam do salonu. Opadłam twarzą na kanapę, uważając by z butelki, którą trzymałam w dłoni nic się nie wylało.
- Chcę tego spaghetti! - krzyknęłam.
- Co się stało, że chciałaś wyjść z imprezy? - zapytał brunet, siadając w jednym z foteli.
- Luke się stał - mruknęłam.
Chłopak spochmurniał i zacisnął dłonie w pięści.
- Co ci zrobił?
Usiadłam i spojrzałam na niego uważnie. Zachowywał się dokładnie jak starszy brat, którego młodsza siostrzyczka została rzucona i ma teraz złamane serce. Wiedziałam, że mogę być szczera i powiedzieć mu, co leży mi na sercu,
- Poszedł przespać się z jakąś laską - David popatrzył na mnie zdziwiony - Zabolało mnie to.
- Naomi czy ty właśnie przekazałaś mi, że on ci się podoba?
- Nigdy! - krzyknęłam i wzięłam kolejnego łyka.
Zaśmiałam się nerwowo, przypominając sobie, że miałam mu o czymś powiedzieć.
- Wczoraj, gdy pojechałam z chłopakami do sklepu prawie potrącił mnie samochód - mruknęłam nieświadomie, że mogę wywołać napad złości u przyjaciela tymi słowami.
- Prawie potrącił? – zapytał, nie mogąc nic więcej z siebie wydusić.
Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się kpiąco. Nic mi nie zrobi. Nie będzie nawet zły, a jedynie zmartwiony. Tak jak przewidziałam, poczułam jak jego silne ramiona oplatają mnie całą i przyciągają do siebie.
- Dobrze, że nic ci nie jest - powiedział.
Wtuliłam się w niego czując, że jak na razie wszystko będzie dobrze i mogę zapomnieć o całym bałaganie jakim jest moje życie.
- Zostaniesz ze mną? - spytałam z nadzieją.
- Zawsze - odparł - Ale w zamian jedziesz ze mną jutro do pracy.
- Dobrze - szepnęłam – Dzięki, że mnie zabrałeś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

            Tak jak obiecałam Davidowi, że razem pojedziemy do jego pracy, tak teraz stoję przed budynkiem, w którym kiedyś potrafiłam przesiadywać godzinami. Ciemnozielona farba wspaniale komponowała się z czerwonym napisem "Delizioso", który idealnie określał smak każdej pizzy w tym lokalu.
            Przekroczyłam próg razem z przyjacielem, a dzwoneczek zawieszony nad drzwiami, cicho dał znać o naszym przybyciu. Rozejrzałam się po wnętrzu, które ostatni raz widziałam pół roku temu. Ściany pokryte fototapetami Rzymu były banalne, ale dodawały temu miejscu włoskiego akcentu. Ciemne drewniane stoliki w kształcie koła ustawione pośrodku były puste, tak samo jak kanapy pod ścianami. Okno wbudowane w ścianę obok drzwi dawało wystarczająco światła w dzień, aby nie było potrzeby zapalenia lamp. Skierowałam się w stronę lady, lecz w ostatnim momencie wyminęłam ją i bezceremonialnie weszłam do kuchni. W środku już panował zgiełk, który podrażniał ból głowy.
            Dwaj ciemnowłosi wykłócali się o coś.
            Odkaszlnęłam, a ich wzrok powędrował w moją stronę.
            Bliźniaki Lucas i Diego uśmiechnęli się szeroko na mój widok. Wczoraj nie miałam okazji, żeby im się przyjrzeć, bo widziałem ich tylko parę razy przez kilka sekund, ale wyglądali tak samo. Kruczoczarne włosy typowe dla pół Włochów i te błyszczące wesoło, niebieskie oczy w połączeniu z słodkimi uśmiechami były powodem, dla których jeszcze sześć miesięcy temu wzdychałam do dwójki o dwa lata starszych kolegów. Teraz błękit ich oczu przypominał mi o blondynie, którego w tej chwili szczerze nienawidziłam, a nie miałam do tego powodu.
            Bliźniacy porzucili swoje zajęcia i nie zwracając uwagi na swoje fartuchy już ubrudzone mąka, rzucili mi się na szyję.
- Mamy zombie w kuchni - powiedział Diego.
- Kochana, wyglądasz koszmarnie - rzekł Lucas, który jak zwykle był całkowicie szczery i krytyczny, co do mojego wyglądu.
Chłopaki puścili mnie i w tym samym momencie pocałowali mnie w policzek, na co ja się zarumieniłam. To, że już do nich nie wzdycham nie znaczy, że nie uważam ich za przystojnych.
- Jak po imprezie? - zapytałam.
- Koszmarnie - powiedział od razu Diego -  Nie widać?
Spojrzałam na nich ponownie. Blade twarze napięte ze zmęczenia z ogromnymi śnicami pod oczami, a i tak byli weseli. Radosny charakter, który oddziedziczyli po matce ciągle walczy z odpowiedzialnością ich ojca i wygrywa.
- Wyglądacie tak samo koszmarnie jak ja - rzekłam siadając na blacie, który służył do wydawania pizzy kelnerowi - Co tam u was?
- Jak widać - powiedział Lucas - Tata przekazał nam tę filię i teraz mamy własną pizzerie. Tak jak zawsze chcieliśmy.
- Co się stało waszym tatą? - ściągnęłam brwi słysząc, że wielki pan Mamma Mia oddał swoją kochaną pizzerie synom, którzy nie byli do końca ogarnięci.
- Dzięki twojemu pomysłowi, aby na jednym z obiadów w waszym liceum podać nasze pizze, staliśmy się znanym i lubianym lokalem. Tata pracuje teraz w piątej, największej fili w centrum Sydney. Dla niego jesteś błogosławieństwem - powiedział Diego, wkładając do pieca gotową pizze.
Zaśmiałam się. Stary Mamma Mia, którego nazywam tak odkąd pierwszy raz przyszłam tu z rodzicami w wieku siedmiu lat, a ona ciągle wykrzykiwał "Mamma Mia!", był pierwszą osobą, która zaproponowała, że zaadoptuje mnie do czasu, gdy skończę osiemnaście lat. Zachował się bardzo miło, ale wtedy potrzebowałam mojej prawdziwej rodziny.
- Jak sobie dajecie radę z tym wszystkim? - zapytałam.
- Z Davidem lepiej, bo nie musimy się męczyć z obsługą, ale to nie zmienia faktu, że jest strasznie leniwy i więcej czasu spędza tu z nami niż za ladą - westchnął Lucas - Już nie oburzaj się nasza perełko.
            Podszedł do mojego przyjaciela i dłonią całą w mące wytarmosił mu policzek, na co David prychnął z oburzeniem. Uśmiechnęłam się, widząc to zajście. Poczułam się jakbym nigdy nie wyjechała stąd na sześć miesięcy.
            Zabrzęczał dzwonek. David zerwał się z miejsca i wyszedł do kuchni. Przez okienko obserwowałam jak obsługuje jakiegoś mężczyznę.
- Jak na razie jest tu pusto - mruknął Diego - Poczekaj do 14.
- Mała hawajska - powiedział David, wchodząc z powrotem do kuchni.
- Już się robi - poinformował Lucas, zabierając się do roboty.
Przyglądałam się jak bliźniacy sprawnie wykonują swoje zadanie. Widać, że to lubią. Zawsze chcieli mieć tę pizzerię dla siebie, aby ojciec nie wrzeszczał na nich, gdy popełnią choćby najmniejszy błąd, a teraz proszę. Ich marzenie się spełniło.
- Jak sobie radzisz? - spytał Lucas posypując ciasto mąką. Popatrzyłam na niego pytająco - No z tą śmiercią.
- Nadal boli, ale jakoś żyje - odpowiedziałam i posłałam mu słaby uśmiech - Nadal nie podziękowałam waszemu tacie za propozycje przygarnięcia mnie.
- Będziesz miała dziś okazję - rzucił Diego, krojąc kawałki ananasa - Przyjeżdża sprawdzić jak sobie radzimy razem z Bellą.
- Z Bellą? - zapytałam przestraszona.
Chłopaki widząc moją minę, zaśmiali się.
- Nadal cię uwielbia - mruknął Lucas.
Prychnęłam. Bella, młodsza siostra bliźniaków, zrobiła ze mnie swoją idolkę. Wie prawie wszystko o mnie i jest młodszą wersją mnie. Przerażające.
            Dzwonek zabrzęczał ponownie, a ja usłyszałam donośny, dobrze znany mi śmiech. Oderwałam się od talerza i wybiegłam z kuchni. Przy drzwiach stał mężczyzna sporych rozmiarów z krótkimi czarnymi włosami przyprószonymi siwizną i w swoim nieodłącznym fartuchu kucharza. Pogodny uśmiech rozświetlał jego twarz, pozaznaczaną gdzieniegdzie zmarszczkami.
- Papa Mamma Mia! - krzyknęłam i pobiegłam do mężczyzny.
Pan Samadio popatrzył się na mnie jakby widział mnie pierwszy raz, ale po chwili na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Wziął mnie w swoje objęcia i miażdżąc mi żebra, uniósł do góry. Jak na pięćdziesiąt latka ma sporo siły.
- Naomi, nasz skarbie, wróciłaś w końcu! - krzyknął uradowany, odstawiając moje obolałe ciało na podłogę.
Wzięłam głęboki oddech i już miałam mu odpowiedź, gdy blond czupryna przykleiła się do mnie z piskiem.
            Spojrzałam w dół i ujrzałam niską piętnastolatkę, patrzącą na mnie brązowymi oczami jak na boginię. Jej drobne ciało oplatało mnie w mocnym uścisku. Jej farbowane blond włosy, przypomniały mi sytuację z wczorajszej imprezy, więc nieznacznie skrzywiłam się na to wspomnienie.
- Cześć Bella - powiedziałam bez entuzjazmu, ale dziewczyna i tak patrzyła na mnie jak na ideał.
- Jesteś ładniejsza niż przed wyjazdem - rzuciła, puszczając mnie w końcu.
- Dzięki - mruknęłam  - Papo, zrobiłeś wielki interes.
- Wszystko dzięki tobie dziecko - rzekł i zarzucił mi swoją dłoń na ramię.
Zaśmiałam się i pozwoliłam mu poprowadzić siebie do kuchni, skąd po chwili wyszedł, David niosąc pizze dla klienta.
- Cześć tato - powiedzieli bliźniaki w tym samym momencie.
Usiadłam na swoje miejsce, a u mojego boku pojawiła się Bella, dokładnie lustrując mnie wzrokiem. Czułam się skrępowana i miałam ochotę natychmiast opuścić to miejsce. Wierciłam się na taborecie, myśląc co zrobić, aby uwolnić się od mojej fanki.
- Macie to zamówienie na wynos? - zapytał David, stając między mną na blondynką, za co posłałam mu wdzięczny uśmiech.
- Za chwilę będzie gotowe - rzucił Lucas, zaglądając do pieca.
- Odwiozę cię do domu - powiedział przyjaciel i podał mi kluczyki - Za chwilę przyjadę.
Pokiwałam głową i zaczęłam się wycofywać.
- Hej wszystkim! – krzyknęłam zachwycona - Papo, niedługo do was wpadnę.
Każdy pomachał mi, a Lucasowi udało się jeszcze pocałować mnie w policzek. Zarumieniona wyszłam z budynku i rozejrzałam się dookoła. Wzrokiem odnalazłam firmowy samochód pizzerii. Odblokowałam pilotem drzwiczki i zajęłam miejsce pasażera koło kierowcy. Nie musiałam długo czekać na Davida. Pojawił się po paru minutach z kartonem w dłoni.
- Odwiozę najpierw ciebie, bo pizze muszę dowieźć dwie ulice dalej.
- Jasne.
Droga mijała nam bardzo przyjemnie. Rozmawialiśmy o wszystkim przy cichej muzyce, lecącej z radia. Nastrój popsuł się, gdy zeszliśmy na temat studiów.
- Jak to nie masz zamiaru iść w tym roku na studia? - warknął chłopak.
- Zrozum. Nie czuję się jeszcze gotowa. Nie po tym, co się stało - powiedziałam spokojnie.
- Na mnie to też się odbiło! - krzyknął, hamując gwałtownie pod moim domem - Twoi rodzice wychowali mnie jak własnego syna, bo moich nigdy przy mnie nie było! Wypruwam sobie flaki, żebyśmy mieli zapewnioną przyszłość tak jak chcieli twoi rodzice i dla ciebie, i dla mnie, a teraz mówisz mi, że nie jesteś gotowa? Myślisz, że ja nie miałam ochoty wszystkiego rzucić i zgłębić się z tobą w otchłani rozpaczy? Nadal myślenie o tym jest dla mnie ciężkie, ale jakoś żyję i robię wszystko, aby wypełnić wolę twoich rodziców. Ty nie jesteś słaba, a taką z siebie robisz. Weź się w garść i zacznij coś, kurwa, robić. Ja to przeżyłem, więc ty też możesz. 
            Złamał mnie, ale nie dałam po sobie niczego poznać. Jego słowa były dla mnie jak nóż w plecy. To jest mój cholerny wybór, a nie jego i gdyby rodzice tu byli, poparliby mnie. Wiem o tym dobrze. Bez słowa wyszłam z samochodu, zatrzaskując za sobą z impetem drzwiczki. Chłopak odjechał z piskiem opon, ignorując mnie całkowicie. Nigdy się nie kłóciliśmy, więc jego zachowanie było dla mnie dodatkowym bólem.
            Przeszłam przez furtkę i skierowałam się pod drzwi, po którymi czekała na mnie niespodzianka. Podniosłam z wycieraczki dużą, brązową kopertę. Wchodząc do domu, rozerwałam ją i wyciągnęłam pierwszą kartkę jaka wpadła mi do ręki. Papier został zapełniony literami wyciętymi z gazet.

"Witaj Naomi.
Wiem, że mnie poszukujesz. Pragniesz zemsty, ale ja zawsze będę o krok przed tobą. Nawet ta czwórka idiotów pod dowództwem synka Hemmingsa w niczym ci nie pomoże. Pomimo, że to początek waszego "śledztwa" już zabrnęliście za daleko. Postanowiłem dać ci przestrogę na przyszłość i przyczynę do przerwania poszukiwań. Wyciągnij kolejną kartkę."

            Drżącą dłonią wyciągnęłam z koperty zdjęcie. Byłam na nim ja, Isabell, David i chłopaki podczas śniadania w mojej kuchni. Przestraszona wypuściła z dłoni fotografię. Sięgnęłam do koperty po kolejną kartkę, która okazała się być kontynuacją poprzedniej. Zanim ją przeczytałam usiadłam na kanapie w salonie, czując, że chyba zemdleje.

"Zapewne się przestraszyłaś? Kto by tak nie zareagował? Tak. To właśnie ja byłem w twoim domu tamtej nocy. Gdyby nie tamta czwórka już dawno byś nie żyła. No cóż zabawa trwa. Obserwuje każdy twój ruch. Ty zaczęłaś wszystko, ale ja to skończę.
PS. Dowiedziałem się, że niedawno miałaś urodziny. Prezent dla ciebie jest nietypowy, ale dla mnie w sam raz. Niedługo się dowiesz, o co mi chodzi. "
            
            Wpatrywałam się w kopertę, nie wiedząc co teraz zrobić. On tu był. Chodził po moim domu i dotykał wszystkich rzeczy. Rzeczy, na które jeszcze przed chwilą patrzyłam z miłością, bo kojarzyły mi się z rodzicami, a teraz mam ochotę jak najszybciej wyrzucić.
            Podskoczyłam przestraszona, słysząc dzwonek telefonu. Weszłam do kuchni, w której rano go zostawiłam i nie patrząc na ekran, odebrałam.
- Dzień dobry czy rozmawiam z Naomi Farell? - zapytał głęboki, męski głos.
- Owszem. Z kim mówię?
- Komisarz John Dickens z policji w Melbourne. Mam dla pani złe wieści - przerwał, a ja czułam jak moje serce przyspiesza - Pani babcia została wczoraj zamordowana.
- Co? – wykrztusiłam oszołomiona.
- Znaleźliśmy ją wczoraj w jej domu. Była obowiązana wstążką i miała kokardę na szyi. Czy nie wiem pani, co to może oznaczać? 
- Nie wiem. Mógłby pan zadzwonić wieczorem? Potrzebuję czasu.
- Oczywiście. Do usłyszenia - powiedział mężczyzna i rozłączył się.
Stałam patrząc się w ekran telefonu, próbując przyswoić słowa komisarza.
            Moja babcia zamordowana i obwiązana jakąś cholerną wstążką. Nagle wszystko zaczęło do siebie pasować. Prezent od niego. Zabił babcię. Ostatniego członka mojej rodziny. Pieprzony sadysta! Posunął się za daleko. Wiedziałam, że jest zdolny do wszystkiego, ale moja babcia? Ona nic nie mogła mu zrobić. Jest… Była wspaniałą i miłą kobietą.
            Zaczęłam przeglądać kontakty, poszukując tego jednego. W końcu trafiłam i wybrałam go. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając urządzenie do twarz.
            Jeden sygnał.
            Nie mogę wiecznie zrzucać swoich kłopotów na Isabell ma dużo problemów z własną rodziną, więc niech nie dokłada sobie jeszcze moich, a wiem, że przyjechałaby tu od razu. David… Teraz nienawidzę go najbardziej na świecie.
            Drugi sygnał.
            Pozostaje mi on. Mam ochotę żeby mnie przytulił i powiedział, że to nie koniec świata. Cholera. On nie jest moim chłopakiem, więc po co sobie to wymyślam.
- Naomi? - trzeci sygnał został przerwany, a ja usłyszałam głos Luke'a.
- On zabił moją babcię - powiedziałam i wybuchłam płaczem, opadając na zimne kafelki po wypowiedzeniu tych słów, bo dotarły do mnie z całą swoją siłą.
- Nie płacz - uspokajał mnie - Przyjadę z chłopakami i wszystko nam wytłumaczysz. Dobrze?

___________________________________________________________

Witam wszystkich w ten piątkowy wieczór.

Pierwsza śmierć, czyli coś czego nie mogłam się doczekać!

Jako, że jestem chora i mój mózg nie funkcjonuje do końca sprawnie chciałabym przeprosić za taki byle jaki rozdział i obiecywać, że kolejny będzie o niebo lepszy.

Przypominam o zakładce "Wasze blogi" oraz "Już niedługo!".
Serdecznie Was tam zapraszam.

Życzę miłego weekendu i do następnego piątku! :)

13 komentarzy:

  1. Yeah! Pierwsza!
    Świetny rozdział, coraz bardziej wciąga.
    Postaram się jutro dorzucić coś bardziej konstruktywnego, bo teraz już usypiam.
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Joł hoł!
    Wracam do ciebie tym razem z dłuższym komentarzem, więc tak jak poprzednio wypiszę pierwej parę błędów, ale na szczęście już jest ich o wiele mniej i opierają się głównie na potrawce z literek. Mniam! :D

    1. „Rozejrzałam siebie dookoła” Powinno być „się” zamiast „siebie”
    2. „Uderzyłam otwartą dłonią Davida, na co onA złapał się za policzek i syknął z bólu.” Niepotrzebne „a”
    3. „Podeszłam do zbitki moich znajomych i każdego pocałowałaM w czoło.” Myhym! Takie smaczne „m”! Mniam!
    4. „ZniszczyłaM ci imprezę. Przepraszam”
    5. „Zaczęłam oDpowiadać mu o sposobie przyrządzania dania od podstaw.” Niepotrzebne „d” się wkradło
    6. „David co chwilę się powtarzał mi, że jestem głupia.” Usuń „się”
    7. „Nie zwracałam na to uwagi i kontynuowałaM dokładne streszczAnie przepisu.” Streszczenie jest rzeczownikiem, a streszczać czasownikiem.
    8. „Takie spaghetti byłoby pyszne – rozmarzyłam się, a DavidA zaśmiał się głośno, parkując pod moim domem.” Niepotrzebne „a”
    9. „Otworzył drzwi, a ja wyskoczyłaM z jego ramion i wbiegłAM do salonu.”
    10. „Zaśmiałam SIEBIE nerwowo, przypominając sobie, że miałam mu o czymś powiedzieć.” To „siebie” zastąp „się”
    11. „Pokiwałam głową i uśmiechnęłaM się kpiąco.”
    12. „Rozejrzałam się po wnętrzu, które ostatni raz widziałAm pół roku temu.” Jakoś za sprawą magii „a” stało się nagle „e” i zamieszkało między nami
    13. „Ciemne drewniane stoliki w kształcie koła ustawione POŚRODKU były puste, tak samo jak kanapy pod ścianami.” Pośrodku piszemy razem, zupełnie jak pojutrze i naprawdę.
    14. „- Już się robi - poinformowałA Lucas, zabierając się do roboty.” Trochę zjadamy, a trochę dorzucamy literek dzisiaj :D
    15. „Przy drzwiach stał mężczyzna sporych rozmiarów z krótkimi czarnymi włosami przyprószonymi siwizną i w swoim NIEODŁĄCZNYM fartuchu kucharza.”

    Więcej grzechów nie zauważyłam. Wierzę, że za wszystkie bardzo żałujesz i obiecujesz poprawę :3

    A teraz "powowuje" sobie trochę. WOW WOW WOW!
    Naprawdę robi się coraz lepiej, historia wciąga coraz bardziej i wreszcie pojawił się kolejny dramat! Ciekawe, kto będzie tym zabójcą i jakie motywy nim kierują? Aż się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. A kłótnia z Davidem bardzo fajnie wyszła, właściwie chłopak powiedział wszystko, to co mi przyszło na myśl obserwując poczynania Naomi. Nie pozostało mi nic innego jak pogratulować pomysłu i życzyć weny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadziwiasz mnie. Nie dość, że chcesz czytać mojego bloga to jeszcze później wypisujesz mi każdy błąd, który popełniłam. Jesteś niesamowita! Dziękuję bardzo za komentarze. :)

      PS. Żałuję za wszystkie grzechy i obiecuję poprawę. ;)

      Usuń
    2. Rozgrzeszam :* Jako pokutę poproszę nexta :D

      Usuń
    3. Dziękuję <3 Trzy kolejne rozdziały gotowe, więc następny na pewno pojawi się w piątek. ;)

      Usuń
  3. Oh god. Czekam! Czekam na 6! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz Amnasi z literówkami jest bardzo mądry, chociaż ja nie znalazłam żadnej. To może wynikać z mojego bólu głowy i niewyspania, ale co z tego. XD Co do rozdziału to jest ogólnie dobry. Jestem ciekawa czy Luke ją uspokoi. Lukas, Diego i David są dla mnie podejrzani. No może nie wszyscy, ale któryś z nich. Wybacz, ale strasznie mi się mylą to dlatego. Ten gościu jest chory psychicznie. Ale ciekawy pomysł z tym prezentem to ci musze przyznać. Czekam na nn i mam nadzieje, że będzie w nim jeszcze więcej emocji niż w tym :DDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówek nie ma, bo już zdążyłam je poprawić. :) Lucas, Diego i David podejrzani? Ciekawe. ;) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Natrafiłam na tego bloga przypadkiem i aż sama się dziwie, że nie było mnie tu wczesniej. Bardzo ciekawa historia, podoba mi się twój styl pisania.
    Jestem ciekawa co wydarzy się dalej, dodawaj szybciutko kolejny ♡


    www.scar-never-fade.blogspot.com - zapraszam w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz. Na twojego bloga zajrzę od razu. ;)

      Usuń
  6. David jest moim nowym ulubieńcem! Normalnie ma u mnie plus za sytuację "odwieź mnie, bo jestem pijana."
    Bliźniacy też słodcy! No i w sumie zgadzam się z chłopakiem odnośnie studiów, czas ruszyć dalej, no, ale Naomi też ma rację, to kompletnie jej sprawy, ehh, nigdy nie wiem, za którą stroną jestem. ;/

    Tamta kartka, zdjęcie i potem ta wiadomość <- naprawdę przerażające, w ogóle nie spodziewałam się takiego końca rozdziału. Biedna Naomi, a jej babcia... To naprawdę straszne, co się stało!

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rany, brak mi słów. Nie będę się rozpisywać bo po prostu nie wiem jak wyrazić moje uczucia po przeczytaniu rozdziału. GENIALNY.
    Do nn ! x

    zapraszam do mnie, dopiero zaczynam
    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń