sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 19

Naomi 

            Gdy tylko usłyszałam równomierny oddech Luke'a, powoli wyplątałam się z jego objęć. Tak bardzo chciałam zostać i leżeć koło niego, obserwując w ciemnościach jego pogrążoną w spokojnym śnie twarz. Nieświadomy tego, co planuję. Naprawdę go kocham, a to oznacza, że nie mogę pozwolić, aby coś mu się stało. Ani jemu, ani reszcie. 
            Zeszłam z łóżka i zerknęłam na telefon blondyna. Jedenasta w nocy. Godzina powinna mi wystarczyć. Nachyliłam się nad chłopakiem i odgarniając włosy z jego twarzy, ostatni raz spojrzałam na niego. Pocałowałam go w policzek i po cichu zaczęłam wymykać się z domu. Czułam się jak włamywacz, chcący jak najszybciej uciec z okradzionego miejsca, ale byłam we własnym domu. Zamiast wyjść drzwiami skorzystałam z tarasu, aby nie robić hałasu.
            Przeszłam na przód domu i ogarnęłam wzrokiem cały budynek. To w tym miejscu zostali zabici moi rodzice, a mi i tak jest przykro opuszczać to miejsce. Nagle w głowie pojawiła mi się niechciana myśl. Jeszcze mogę z tego zrezygnować.
            - Tchórz i egoistka –szepnęłam sama do siebie.
Jakby to o mnie świadczyło, gdybym się teraz wycofała. Pozwoliłabym, aby moi przyjaciele nadal cierpieli. Pokręciłam głową, zażenowana swoją słabością.
            Westchnęłam i powoli zaczęłam iść w dobrze znanym sobie kierunku.
            Przez głowę przelatywały mi wszystkie wspaniałe chwile mojego krótkiego życia. Jedynie o tym chciałam teraz myśleć. Każdy dzień z rodzicami, poznanie Davida, a później Isabell, pierwszy raz w pizzerii i spotkanie bliźniaków, nawet pojawiła się pierwsza randka z Nickiem, dzień w biurze ojca Luke'a. W duchu dziękowałam sobie, że nie zgodził się mi pomóc, bo inaczej nie poznałabym jego syna.
            Rozejrzałam się po okolicy. Dostałam gęsiej skórki w końcu uświadamiając sobie w pełni, co robię i jak się czuję. 
            Szłam ciemnymi ulicami przedmieści Sydney prosto na cmentarz. Strach dławił mnie i zmuszał do zwrócenia, ale ja brnęłam dalej. Nogi miękły mi z każdym krokiem i chciały, abym opadła na chodnik w tym miejscu i tu została. Brzydziłam się swoją słabością. Nigdy nie byłam słaba, ale ostatnie wydarzenie mnie zniszczyły. Wiem, że podjęłam dobrą decyzję. Nikt nie może przeze mnie cierpieć. Zmieniłam ich życie w piekło, więc teraz ja to wszystko rozwiąże. Raz i na zawsze.         Pomimo mojej tragicznej sytuacji potrafiłam się uśmiechnąć, przypominając sobie żarty Caluma albo uśmiech Luke'a, który przyspieszył bicie mojego serca w dobry sposób, a nie w taki jak teraz. Szłam z uśmiechem na śmierć. 
            Zatrzymałam się przed wejściem na cmentarz i głośno wciągnęłam powietrze. Przez chwilę rozważałam ucieczkę, ale tylko przez chwilę. Pewnym krokiem zamierzałam w stronę nagrobków, przy których kiedyś spędzałam wiele czasu. Cała chwilowa pewność siebie wyparowała, gdy stanęłam przed grobami swoich rodziców. Nie mogę uwierzyć, że wybrał to miejsce. Musiał zdawać sobie sprawę z tego, że załamię się jeszcze bardziej, widząc imiona moich rodziców wygrawerowane na czarnym marmurze. Opadłam ciężko na trawę przed grobami i ciężko oddychając, próbowałam uspokoić zszargane nerwy. Strach narastał we mnie, przyspieszając bicie serca do granic możliwości. Czułam się jakby miało mi zaraz wyskoczyć z piersi.
            Przełknęłam łzy strachu i smutku i rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam, która godzina i czy jestem na czas, bo nie wzięłam telefonu. Jego warunek, a ja muszę na niego przystać, aby to wszystko skończyć. Mam nadzieję, że nie przegapiłam okazji na skończenie tego obłędu. 
            - Przyszłam...
Chciałam krzyknąć, ale udało mi się jedynie szepnąć.
             Nerwowo rozglądałam się dookoła. Nie potrafiłam zapanować nad ciekawością jaka się we tliła. Poznam zabójcę, a zarazem swojego ojca, którego tak długo szukałam. Nieuchwytny morderca idealny. 
            Niespodziewanie poczułam mocne uderzenie w głowę. Później była tylko ciemność. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

            Otworzyłam oczy. Pulsujący ból w okolicach skroni był nieznośny. Czułam zimno rozchodzące się po moim ciele.
            Miejsce wydawało się być mi znane. Półki zapełnione słoikami, ściany z cegły i zakurzona, mała kanapa. Piwnica w domu babci. Melbourne. Tak daleko od Sydney. Ostatnia nadzieja, że może mnie odnajdą znikła.
            Chciałam podnieść dłonie do góry, ale coś je blokowało. Spojrzałam w dół. Zamrugałam kilkakrotnie, dziwiąc się, że jestem przywiązana do krzesła. Serce zaczęło bić mi szybciej. 
            - Witaj, córko. 
            Rozejrzałam się dookoła, aż mój wzrok napotkał postać, stojącą w rogu pomieszczenia. A więc to jest ten moment. Poznaję zabójcę rodziców i babci, a także osobę, która skrzywdziła moich przyjaciół. Powinnam czuć szczęście, ale jedynie, co teraz miałam w bolącej głowie to strach. Nie tak sobie to wyobrażałam. Miałam go znaleźć, nasłać na niego policję, miał zgnić w więzieniu, a jak to się kończy? Siedzę przywiązana do krzesła i czekam z szybko bijącym sercem, aż zobaczę jego twarz. Twarz mojego ojca. 
            - Nie odpowiesz tatusiowi? - zapytał głos bardzo dobrze mi znany, którego wcześniej nie skojarzyłam. 
Nie odpowiedziałam. Czekałam, aż w końcu się pokaże. Musiałam mieć pewność, że moje nagłe przypuszczenia są słuszne. Nie chcę, aby takie były, bo załamałoby mnie to jeszcze bardziej.
            W ciemności zobaczyłam błysk. Coś miał w dłoni. Nóż? Podszedł bliżej, nadal bawiąc się przedmiotem, a gdy zobaczyłam jego twarz wszystko ustało. Mój koszmar senny stał się rzeczywistością. Blond włosy i delikatne rysy twarzy, które odziedziczyłam po nim i ciemnie, niemal czarne oczy, świdrujące dziurę w moim brzuchu. Pamiętam to. Wydarzenia z tamtego dnia znowu stanęły mi przed oczami, ale szybko je odegnałam.
            W tym momencie upewniłam się, kto jest moim ojcem. Czułam się zdradzona i oszukana. Chciałam móc temu zaprzeczyć, ale rzeczywistość jest brutalna.
            Niepokój narósł we mnie jeszcze bardziej. On był cały czas przy mnie, ale ja nie byłam tego świadoma. Zrobił dla mnie tyle dobrych rzeczy, a teraz, co? Okazuje się, że wszystkie jego działania miały na celu moje całkowite zniszczenie i psychiczne, i fizyczne.
            Całe nasze dochodzenie, strach, cierpienie i cała ta chora zabawa dążyła do tej chwili. Mojej śmierci w torturach. Uśmiechnęłam się do siebie.
            - Czy ty się uśmiechasz? – wychrypiał, ilustrując dokładnie moją twarz. 
            - Tak. 
            - Dlaczego? 
            - Bo wiem, kto jest zabójcą, kto wyrządził mi taką krzywdę. Przyszłam tutaj nie tylko po to, aby moi przyjaciele byli bezpieczni, ale też po to, aby w końcu się dowiedzieć wszystkiego. Chęć poznania prawdy, przezwycięży strach - zaśmiałam się nerwowo, chcąc rozładować napięcie, kumulujące się w moim wnętrzu. 
            Śmiech okazał się być błędem, bo poczułam jak coś ostrego przejeżdża po moim policzku. Krzyknęłam z bólu. 
            - Chcesz poznać całą prawdę od początku? - zapytał, a ja pokiwałam głową - Zróbmy tak. Za każdą ranę będę opowiadać ci kawałek historii, a gdy historia się skończy zabiję cię. 
            - Sadysta – syknęłam, biorąc głęboki wdech.
Nie miałam nic do stracenia. Prędzej czy później zabiłby mnie. Ból można wytrzymać jeżeli chodzi o tak cenną rzecz jak dowiedzenia się, za co zginęli moi rodzice. 
            - Nich będzie - szepnęłam. 
            Nóż wbił mi się w ramię, aż mogłam poczuć jak dotyka mojej kości. Krzyknęłam zaskoczona nagłą falą bólu. Zagryzłam wnętrze policzków, nie chcąc, aby moje krzyki sprawiały mu jeszcze większą radość. Mogłam tylko patrzeć jak moja skóra jest rozrywana na dwie części. 
            - To mi się podoba - mruknął zachwycony - Możemy zaczynać.
            Jęknęłam pomimo wszystko. Czułam jak mój organizm pragnie, aby mnie zabił. Mój mózg krzyczał, że podjęłam złą decyzję, chcąc, żeby opowiedział mi całą historię. Wiedziałam, że to dopiero początek cierpień. Takiego zła nie wyrządza się przez jakiś błahy powód. Cała historia musi mieć drugie dno, które ja muszę poznać.
            Powiedziałam, że chęć poznania prawdy przezwycięży strach. To prawda, bo przestałam bać się nawet tego, co mogę usłyszeć.
__________________________________________________________

Witam wszystkich!
Podoba mi się ten rozdział, co mocno mnie zdziwiło.
Mam nadzieję, że Wam także.
Coraz bliżej końca, bo zostały tylko 3 rozdziały + epilog.
Komentujcie!

9 komentarzy:

  1. Woow..ale sadysta ;/ Ale podoba mi sie :D
    Czekam na następny :***

    http://beside-you-5-seconds-of-summer.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku! Tyle się dzieje! Tak bardzo mi jej szkoda! ;c Mam nadzieję, że Luke zorientuje się, gdzie ona jest i jej pomoże! (Chociaż mam przeczucia, że ona zginie ;c)

    Do następnego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Luke! Spinaj fałfy i ratuj ją!

    OdpowiedzUsuń
  5. Obstawiam, że to ten gościu co dawał jej zdjęcia rodziców. Chyba Erick, ale nie jestem pewna. Mam nadzieje, że Luke ją uratuje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś w takim momencie?! :O

    OdpowiedzUsuń
  7. Luke szmato biegnij i ratuj ja bo nie mam zamiaru czytać o pogrzebie głównej bohaterki - Naomi. Świetny blog kochana :D

    OdpowiedzUsuń