piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 2

Luke

            Jak zwykle siedzieliśmy w moim pokoju. Michael rozłożył się na łóżku i prawdopodobnie  przysnął. Calum siedział przy biurku przeglądając na laptopie różne strony. Na kanapie stojącej pod przeciwną ścianą, co łóżko leżał Ashton wybijając pałeczkami o swoje udo jakąś melodię.
            Ile razy mogę mu powtarzać, że nie rzucimy studiów, aby rozpocząć karierę jako muzycy? Bylibyśmy okropnym zespołem.
            Zatrzasnąłem za sobą drzwi zwracając na siebie uwagę każdego nawet Mikey'ego, który patrzył na mnie z zdezorientowaną miną. 
- I jak udało ci się? - spytał Cal z dosłyszalną nadzieją w głosie. 
- Mi miało się nie udać? - odpowiedziałem mu pytaniem unosząc przy tym świstek papieru z wypisanym rządkiem cyfr oraz imieniem i nazwiskiem. 
- Widzisz? Miałem rację, że ta recepcjonistka z biura twojego ojca leci na ciebie - mruknął Ashton z uśmiechem nie przestając uderzać pałeczkami. 
Pokręciłem głową. Nie kręcą mnie laski w jej typie myślące, że sztuczny uśmiech i wydekoltowana bluzka to klucz do zdobycia faceta. 
- Mnie interesuje zachowanie tej Farell względem ciebie- powiedział sennym głosem Michael - Pierwsza laska, która cię spławiła. 
- Spławiła, ale w jak seksowny sposób - rzucił Calum zabierając mi świstek. 
Jego oczy przyleciały przez całą długość papieru i uśmiechnął się. 
- To nie jest numer tej recepcjonistki - rzucił i oddał mi karteczkę, a ja popatrzyłem na niego pytająco - Kiedyś się z nią umówiłem, więc znam jej numer. No co?
- Obrzydzasz mnie - rzekłem i przyjrzałem się imieniu wypisanemu na niej. 
            Naomi. Ładne imię pasujące do grzecznej dziewczynki, która większość czasu spędza przy książkach, a nie do dziewczyny, która pewna swojego pociągającego wyglądu potrafi odmówić mi. I do tego nazwała mnie kryminalistą. Nie rozumiem, o co jej chodziło.
            Usiadłem na brzegu łóżka. Jest nieufna i się jej nie dziwię. Po tym co przeszła? Calum wyszukał wszystkie informacje związane z jej osobą i choć było ich niewiele wiemy coś na temat wydarzenia, które musiało zniszczyć jej życie. 
- Luke, sądzisz, że podjęliśmy dobrą decyzję w związku z tą dziewczyną? - spytał Ash przerywając mój potok myśli. 
- Sam przecież powiedziałeś, że to szansa na wykazanie się przed zakończeniem tych cholernej kryminologi - odpowiedziałem. 
- No tak - mruknął - To co? Dzwonisz? 
Pokiwałem głową i z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem telefon. Wpisałem numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Kazałem sobie zachować spokój. Gdy już miałem się rozłączyć po drugiej stronie usłyszałem ciche halo. 
- Hej. Przepraszam, że tak późno, ale... 
- Kto mówi? - przerwała mi, a jej głos brzmiał jakby się bała.
- Nazywam się Luke Hemmings. Rozmawialiśmy przez chwilę. 
- Ach. To tylko ty - powiedziała z ulgą - Skąd masz mój numer? 
- Wytłumaczę ci innym razem. Teraz o czym innym. Razem z przyjaciółmi, którzy byli dziś w biurze mojego ojca chcielibyśmy zaproponować ci pomoc. 
- O czym ty mówisz? 
- Chcemy pomóc odnaleźć zabójcę. 
Słyszałem jakieś szepty po drugiej stronie telefonu. Ktoś musiał z nią być. 
- To miłe z waszej strony, ale wątpię żeby wam się udało - rzekła z westchnieniem. 
- Uwierz mi. Możemy, więcej niż ci się wydaje - rzuciłem z niewidocznym dla niej uśmiechem. 
- Na prawdę. Nie wiem czy to...
- Zastanów się dobrze - przerwałem jej i usłyszałem ciche warknięcie. Dosłownie. 
- Jeżeli już zdecydujesz się, aby pozwolić sobie pomóc to przyjdź jutro o dwunastej pod adres, który ci wyślę. 
- Niech będzie - rzuciła chłodno i się rozłączyła. 
            Co z nią jest nie tak? Jest inna i widać to bardzo dobrze. Chłodna, niemiła i nieugięta, nawet pod wpływem moje osoby, a zarazem urocza i seksowna, przez co jest cholernie pewna siebie. Jest silna, ale wydaje się być taka krucha pod względem swojego wyglądu. W jednej chwili przestraszona, a w następnej miażdży swoim spojrzeniem. Była taka zawsze czy zmieniła się pod wpływem złych wydarzeń? Po co ja o niej myślę? Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z myśli tę dziewczynę. 
- Luke! - krzyknął Ashton, na co ja popatrzyłem na niego nieprzytomnie - I jak? 
- Nie jest pewna - odpowiedziałem i opadłem na łóżko. 
- Może na dobry początek wyślij jej adres? - mruknął rozbawiony Mikey. 
- Cholera. 
Podniosłem telefon i trzymając go nad twarzą wystukałem wiadomość, a następnie wysłałem. 
- Gdzie się z nią spotkamy? - zapytał Calum, który był aż nadmiar ciekawski. 
- Tu - odparłem. 
- Przyjdzie? - zadał kolejne pytanie. 
- Tak - odpowiedziałem mu pewny swoich słów.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Nie przyjedzie - mruknął Michael - Myliłeś się. 
- Wcale, że nie - powiedziałem kolejny raz zerkając przez okno na ulicę. 
- Spójrz prawdzie w oczy. Kto spóźnia się dwie godziny na umówione spotkanie? - spytał czerwonowłosy unosząc brwi. 
            Już miałem mu odpowiedzieć, że Naomi jest dziewczyną, a one zawsze się spóźniają z jakichś błahych powodów, gdy zadzwonił dzwonek. Chłopaki usiedli na kanapie, a ja skierowałem się do wejścia. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi. 
            Osoba, którą zobaczyłem za drzwiami była powalająca. Przede mną stała niska dziewczyna z blond włosami związanymi w kucyka. Niebieska sukienka opinała górę jej ciała, a na dole rozchodziła się pokazując chude nogi. W jej oczach koloru chmury burzowej dostrzegłem rozbawienie, a usta ułożyło się w zadziorny uśmiech. Wcześniej nie mogłem jej się dobrze przyjrzeć, ale teraz owszem i muszę przyznać, że jej wygląd oszałamia. Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. 
- Chyba trochę się zaśliniłeś - rzuciła chichocząc i przeszła koło mnie wchodząc do środka. 
            Przez chwilę mogłem poczuć zapach jej fiołkowych perfum, które od tej chwili zawsze będą mi się z nią kojarzyć. Dopiero po paru sekundach dotarło do mnie, co powiedziała i ze złością trzasnąłem drzwiami. Ruszyłem w ślad za dziewczyną i widok, który zobaczyłem w salonie wcale mnie nie zdziwił. Naomi siedziała w jednym z foteli i z rozbawieniem kręciła głową, gdy moi przyjaciele wpatrywali się w nią jak w obrazek. 
- Więc jak zamierzacie udowodnić, że potraficie mi pomóc? – zapytała.
- Zebraliśmy wszystkie informacje na twój temat - powiedział Ash otrząsając się z wrażenia jakie wywarła na nim Naomi - Zadawaj pytania, a my odpowiemy ci na wszystkie. 
- Ile miałam lat, kiedy pierwszy raz zostałam zgarnięta na komisariat i dlaczego tam trafiłam? - takiego pytania się nie spodziewałem, bo nie wygląda na taką, która kiedykolwiek odwiedziła takie miejsce. 
- Szesnaście. Razem z dwójką znajomych upiliście się w z rana z okazji twoich urodzin i uciekaliście przed policjantem, któremu zabraliście czapkę. Gdyby nie to nikt nie zwróciłby na was uwagi - odpowiedział jej Cal patrząc na jakąś kartkę mrużąc oczy jak to miał w zwyczaju. 
Ciekawe. Na pierwszy rzut oka wygląda na grzeczną i ułożoną dziewczynę, a wystarczy jedynie trochę poszperać w internecie, aby dowiedzieć się, że to tylko pozory.
- No dobra - rzuciła blondynka z cieniem uśmiechu - To od czego zaczniemy?
- Czyli zgadzasz się żebyśmy ci pomogli? - wtrąciłem się. 
- Wyglądasz na bardziej inteligentnego niż jesteś - powiedziała, a ja usłyszałem jak po cichu dodaje coś o kryminalistach. Prychnąłem - Jeżeli wygrzebaliście o mnie coś takiego to wydaje mi się, że dacie radę mi pomóc. A więc? 
- Pierwsze, co zrobimy to załatwimy papiery policyjne dotyczące całej tej sprawy - rzekł Michael. 
Naomi popatrzyła na niego pytająco, a czerwonowłosy uśmiechnął się do niej filuternie. Tego się po nim spodziewałem. 
- Moja mama zajmowała się tą sprawą, więc wszystkie papiery są u niej w biurze na komisariacie - posłał jej kolejny uśmiech. 
- Twoja mama po prostu da ci te papiery? - spytał zdziwiony Ashton - Nigdy nie lubiła, gdy zabieraliśmy jakieś dokumenty, bo zazwyczaj wracały niekompletne. 
Popatrzyliśmy wszyscy wyczekująco Mikey'ego. Chłopak nie zmienił wyrazu swojej twarzy i uśmiechał się nadal. 
- Dziś w nocy za pomocą kluczy mojej mamy włamiemy się na komisariat.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
           
            Godzina dwunasta w nocy. Ziewnąłem i przyciągnąłem w siedzeniu mojego samochodu. Na tylnym siedzeniu słyszałem miarowy oddech Naomi, która zasnęła z głową na kolanach chrapiącego Caluma. 
            Gdy przyjechałem po nią razem z przyjacielem wybiegła szczęśliwa z domu, chociaż jej czarne rurki i bluza z kapturem w tym samym kolorze, co spodnie nie odzwierciedlały jej nastroju. Całą drogę opowiadała nam o swoim wysprzątanym domu, który był przyczyną jej radości. Uśmiechnąłem się pod nosem słuchając jak z entuzjazmem mówi o wyczyszczonej kanapie w kolorze musztardy. Na jej twarzy gościł uśmiech, który nie był kpiący tylko wesoły i co chwilę się śmiała.
            Radosna Naomi była charakterem podobna do rozgadanego Calum, więc nic dziwnego, że przez całą drogę rozmawiał z nią nie przerwanie, a gdy tylko zaparkowałem naprzeciwko komisariatu, przesiadł się na tył i kontynuował rozmowę z dziewczyną. 
            Mieliśmy obserwować budynek od dziewiętnastej, czyli godziny opuszczenia go przez mamę Michaela i pilnować czy nie zjawi się nagle więcej policjantów niż tych dziesięciu, którzy teraz gniją tam w środku. Niestety po jakichś trzech godzinach tamta dwójka zasnęła, a ja zostałem sam. Mikey i Ash zajęli się kluczami. Obiecali zjawić się około północy, lecz nadal ich nie ma. Czy coś poszło nie tak? 
            Wyrzuciłem z głowy ostatnie pytanie. Gdyby coś nie grało Ashton napisałby mi o tym i nie kazał nam tu siedzieć. Włączyłem radio, które od razu ściszyłem. Rozłożyłem się wygodnie na tyle, ile pozwalało mi siedzenie samochodu. Zamknąłem oczy i nuciłem cicho "Starway to Heaven" Led Zeppelin. 
- Luke śpisz? - usłyszałem ciche pytanie wypowiedziane zaspanym głosem. 
Otworzyłem oczy i już miałem spojrzeć do tyłu na Naomi, gdy zdziwiony zauważyłem ją na siedzeniu koło mnie. 
- Przecież jeszcze przed chwilą byłaś tam - powiedziałem i popatrzyłem na nią zdezorientowany. 
- Chyba potrafię na prawdę cicho się przemieszczać - rzekła posyłając mi lekki uśmiech - Kiedy przyjdzie Michael i Ashton?
- Nie wiem - odpowiedziałem jej - Nie dzwonili i nie pisali. 
Zauważyłem, że dziewczyna zmarkotniała. Spuściła głowę i podciągając kolana pod brodę oparła się bokiem ciała o oparcie fotelu. 
- To się nie uda - szepnęła. 
- Uda się - rzuciłem. 
Skąd to wiedziałem? Stąd, że to nie pierwszy raz jak mamy w ten sposób załatwić sobie jakieś dokumenty. Mama Mikey'ego przestała z nami współpracować po tym jak zgubiliśmy chyba jakieś sześć razy pod rząd jakieś arkusze papierów. 
Naomi mruknęła coś pod nosem i jeżeli słuch mnie nie myli to znów było coś o kryminalistach. 
- O co ci chodzi? - spytałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie pytająco ze zdziwieniem na twarzy - Nazywasz nas kryminalistami. 
- Pewnie dlatego, że, gdy zobaczyłam was w biurze pierwsza myśl jaka pojawiła mi się w głowie to "Co w biurze detektywa robi czwórka nastoletnich kryminalistów?" - odpowiedziała, a wyczułem sarkazm w jej głosie. 
No i powróciła Naomi, której zdecydowanie nie polubiłem. Blondynka oparła czoło na kolanach tak, że długie włosy zasłoniły jej twarz. 
            Odwróciłem wzrok od dziewczyny i ponownie wyciągnąłem się na fotelu krzyżując ręce. Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w muzykę. Usłyszałem od Naomi coś w stylu "lubię tę piosenkę", gdy w radiu puścili "Im still here" The Goo Goo Dollsów. Zerknąłem na nią, lecz ona nadal pozostała w tej samej pozycji tyle, że jej oddech stał się urywany. 
- Palisz? - spytała nie podnosząc głowy. 
Zdziwiło mnie jej pytanie, bo nie miało jakiegoś szczególnego znaczenia w tej sytuacji. 
- Można tak powiedzieć - odpowiedziałem patrząc na nią uważnie. 
- Mogę jednego? - zadała kolejne pytanie wyciągając przed siebie dłoń. 
Nie odpowiedziałem tylko wyciągnąłem z zagłębienia w drzwiczkach paczkę oraz zapalniczkę i położyłem jej na dłoni. 
            Dziewczyna bez słowa wyszła z samochodu nadal nie podnosząc głowy. Co jej się stało? Patrzyłem jak oddala się kawałek i siada na ławce jakieś dziesięć metrów od mojego auta. Wysiadłem i ruszyłem w stronę blondynki. Siedziała z podciągniętymi kolanami i nerwowym ruchem próbowała podpalić papierosa. Zabrałem jej zapalniczkę i zrobiłem to za nią. Zamknęła oczy i zaciągnęła się głęboko, a następnie wypuściła chmurę dymu. Poszedłem w jej ślady i po chwili w ciszy siedząc koło siebie paliliśmy. Spoglądałem na nią ukradkiem i zauważyłem, to co chciała ukryć. Jej oczy błyszczały nienaturalnie, a policzki lśniły w miejscach, gdzie został mokry ślad po łzach. Płakała, ale dlaczego? 
- Co się stało? - spytałam próbując przybrać niedbały ton głosu, chociaż byłem ciekawski, co nagle wpłynęło tak diametralnie na nastrój dziewczyny. 
- The Goo Goo Dolls i ta piosenka - rzekła po chwili - Tata kochał i to, i to. 
Nie powiedziałem nic, bo wiedziałem, że głupie współczuję jest bez sensu, więc pozostawiłem słowa Naomi bez komentarza. Skończyliśmy palić, a ona już ponownie się uśmiechała. Jej zmiana nastrojów jest zaskakująca.
- Wracajmy do samochodu. Chłodno jest. 
Wzruszyłem ramionami i wstałem z ławki. W połowie drogi zauważyłem dwie osoby kierujące się w stronę samochodu. W słabym świetle latarni ulicznej dostrzegłem czerwone włosy  i już wiedziałem kto się zbliża. 
- Spóźniliście się - rzuciłem opierając się o maskę samochodu, na której po chwili siedziała Naomi. 
- Witam przystojniaków - przywitała się blondynka. 
- Hej piękna - powiedział Michael przywołując na twarz nonszalancki uśmiech. 
- Cześć mała - dodał od siebie Ashton, który już otwierał drzwiczki od tylnych miejsc. 
           Podczas naszej dzisiejszej rozmowy Naomi w pewnym sensie przekonała się do chłopaków, a oni szczerze ją polubili pomimo gorszej strony charakteru jaką im zaprezentowała.
Przez szybę zobaczyłem jak Ash uderza Caluma w brzuch, na co ten jęknął z bólu. 
- Jaki plan? - zapytał Mikey, który patrzył na mnie wyczekująco. 
- Cal zostaje tutaj, aby mieć oko na wszystko, co się tutaj dziej i żeby niczego nie schrzanił. 
- Ej! - przerwał mi brunet, który wylazł z samochodu. 
- My idziemy razem - kontynuowałem ignorując protesty przyjaciela - Naomi pomoże wybrać nam wszystkie dokumenty. Ashton będziesz pilnować w środku żeby nikt nas nie nakrył, a my będziemy przeszukiwać biuro twojej mamy. 
            Każdy oprócz Caluma, który wyglądał na obrażonego pokiwał głową na znak, że zrozumiał. 
Ruszyliśmy w stronę ciemnego zaułku między komisariatem, a jakimś sklepem. Stanęliśmy przed drzwiami ewakuacyjnymi, które Michael otworzył za pomocą jednego z kluczyków. Weszliśmy po cichu i skierowaliśmy się po schodach na trzecie piętro. Nasza trójka była pewna siebie, lecz w ruchach Naomi pomimo, że cichych widziałem wahanie. Gdzie podziała się jej pewność siebie? 
Zatrzymaliśmy się na chwilę na klatce schodowej, gdzie znajdowały się drzwi na korytarz. Ashton uchylił je lekko i przez chwilę nasłuchiwał. Machnął dłonią na znak, że jest czysto. Pociągnąłem Naomi za rękę i oddzieliliśmy się od Asha. Michael wybrał szybko kolejny klucz i otworzył drzwi z tabliczką oznajmującą, że właśnie tu znajduje się biuro szefowej wydziału zabójstw i zaginięć.
            Przeszedłem przez próg jako pierwszy i o mało, co nie wpadłem na biurko. Pomieszczenie oświetlały jedynie wątłe promienie księżyca.
- Szukamy wszystkiego, co związane z piątym styczniem, Jamesem Farellem oraz Charlotte Farell bądź Conway - poleciła Naomi. 
Pokiwałem głową i otworzyłem pierwszą szufladę. Świecąc telefonem przeglądałem nagłówki każdej teczki. Nic. Kolejna szuflada. Znów nic. Słyszałem za sobą szelest papieru, który wydawał mi się w tej sytuacji na prawdę głośny. Próbowałem go zignorować, ale z sekundy na sekundę wydawał się być co raz głośniejszy. Trafiłem w końcu na dokumenty związane z dniem morderstwa. Wyciągnąłem je na wierzch i odłożyłem na bok. Szepnąłem reszcie, że znalazłem. Po chwili Naomi powiedziała, że znalazła swoje papiery, a po chwili dodała, że ma także dokumenty swojej mamy. Michael odłożył na bok już jakieś pięć teczek, a przy wyciąganiu szóstej mruknął, że to papier Jamesa Farella. Zebrałem wszystko do kupy, a mało tego nie było, bo Naomi też odłożyła parę teczek i skierowałem się do wyjścia.
            Zawahałem się przed otwarciem drzwi. Uchyliłem je i nasłuchiwałem. Ktoś szedł. Machnąłem do Michaela, a on rozumiejąc mój znak. Złapał Naomi i schował się razem z nią za biurkiem. Zamknąłem z powrotem drzwi i kucnęłam nisko, aby osoba przechodząca nie zauważyła mnie przez szybę w drzwiach. Wyraźnie słyszałem kroki, a gdy jeden z policjantów zatrzymał się tuż koło biura, wstrzymałem oddech. Miałem wrażenie, że będzie chciał tu wejść, ale w ostatniej chwili ruszył dalej. Policzyłem do dziesięciu i wypuściłem powietrze z cichym sykiem.
- Droga wolna – szepnąłem i podniosłem się z podłogi.
Po chwili oczekiwania za biurka wyłoniła się Naomi, która otrzepywała kolana, a tuż za nią Michael. Wychyliłem głowę na korytarz i rozejrzałem się dookoła. Cisza. Wyszedłem, ściskając mocno teczki, a za mną dziewczyna. Mikey zamknął za sobą drzwi na klucz i ruszyliśmy w stronę schodów. 
- Stać! - usłyszałem krzyk i ujrzałem na końcu korytarza mężczyznę. 
- Ruszajcie się - pośpieszyłem dwójkę za sobą. 
Wpadłem na klatkę i zbiegłem  po schodach mając przed oczami Ashtona, który pokonywał kilka schodków na raz. Za nami ciągle ktoś krzyczał, więc jedynie przyśpieszyliśmy. Wybiegliśmy na zewnątrz i poczułem jak chłodne powietrze owiewa moje rozgrzane ciało. Mikey zatrzasnął za nami drzwi i pośpiesznie zakluczył. Ktoś uderzył pięścią o nie i coś krzyknął, ale nie usłyszałem tego, bo już biegliśmy w stronę samochodu. Za naszymi plecami rozległ się alarm
- Miałeś rację udało się - powiedziała Naomi, gdy wsiadaliśmy do samochodu.
            Jej twarz rozjaśniał uśmiech, więc mimowolnie sam się uśmiechnąłem wsiadając na miejsce kierowcy i odpalając samochód. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Michael twoja mama na pewno się nie obudzi i nie wpadnie do twojego pokoju? -  zapytał Ashton po raz setny. 
- Nie – warknął chłopak zdenerwowany tym ciągle powtarzającym się pytaniem. 
Jakieś pół godziny temu odwieźliśmy Naomi do domu, a teraz siedzimy w salonie Cliffordów przeglądając wszystkie wykradzione dokumenty. Okazało się, że Michael razem z Naomi wyciągnęli też teczki osób, przy których nazwiskach była data morderstwa oraz napis powiązane. 
- Chłopaki - zaczął Calum - Wiecie, że była trzecia ofiara tego dnia i ona przeżyła? 
- To mamy jakieś ślad - mruknąłem - Znajdziemy ją i z nią porozmawiamy. 
- Luke, ale my już z nią rozmawialiśmy - powiedział Cal marszcząc brwi przy czytaniu kolejnej notatki. 
Popatrzył na mnie smutno, a moja miną zrzedła. 
- Tą osobą była Naomi.
- Nic nam nie powiedziała – rzuciłem czując złość narastającą we mnie z powodu braku szczerości ze strony dziewczyny – Ani słowa.
- Uspokój się – warknął Calum.
Nigdy nie używał takie tonu głosu i ciężko go wyprowadzić z równowagi, a na właśnie takiego teraz wyglądał.
- Miała ku temu powód – rzucił i wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał zdjęcie.
Fotografia przedstawiała zaszytą ranę ciągnącą się od żeber z lewej strony aż po prawe biodro. Poczułem się głupio. Calum patrzył na mnie z pogardą, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Wybawiał mnie dźwięk przychodzącego połączenia. Uradowany wyciągnąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na ekran. Naomi. Czego ona chce ode mnie? Odebrałem szybko, lecz nie dane było mi nic powiedzieć, bo po drugiej stronie usłyszałem dźwięk tłukącego się szkła.
- Luke ktoś jest u mnie w domu - usłyszałem jej cichy i dążący głos. 

___________________________________________________________

Witam Was!
Rozdział drugi z perspektywy Luke'a, co wy na to?

Jedna sprawa. 
Mianowicie byłabym wdzięczna za wszelkie uwagi, co do mojego pisania. Są bardzo pomocne.

Do następnego piątku :)

2 komentarze:

  1. Musisz bardzo uważać na interpunkcję. Często brakuje w tekście przecinków, a one naprawdę pomagają czytelnikowi.

    Mi się Twoje pisanie podoba, podejrzewam, że z czasem będziesz pisać jeszcze lepiej, do tego potrzebujesz jedynie praktyki, co nie znaczy, że teraz piszesz źle! Tak się jednak dzieje, że im więcej ćwiczymy coś, tym lepiej nam to powinno wychodzić. Postaraj się także uważać na zbyt częste używanie "się". Gdy zbyt często z tego korzystasz, to nie wygląda dobrze (czytanie też może być wtedy lekko uciążliwe).

    Co do rozdziału, to bardzo ciekawy pomysł na przedstawienie perspektywy Luke'a, widać, że Naomi wpadła mu w oko i coś może z tego będzie! Ogólnie zakończenie było CUDOWNE, ten telefon i jej słowa... Od razu chciałam przejść dalej!

    No i nie ma to jak włamać się do miejsca pracy swojej matki! Lubię tych chłopaków. :)

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się wcielić twoje rady podczas pisania. Dziękuję bardzo jest to dla mnie bardzo pomocne :)

      Usuń