piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 4

Luke

            Mam wrażenie, że mamy przejebane, lekko mówiąc. Jak najszybciej opuściliśmy dom Naomi i wpakowaliśmy się do samochodu. Ruszyłem z piskiem opon, chcąc w ciągu dziesięciu minut znaleźć się na komisariacie.
            Frances Clifford, kobieta, która kocha przyjaciół swojego syna jak swoje własne dzieci, jest wspaniałą i wyrozumiałą osobą z dużym poczuciem humoru oraz wyluzowanym podejściem do życia i matką gotującą najlepsze obiady na świecie. Są sytuacje, w których zamiast ciepłego uśmiechu na jej twarzy pojawia się powaga. Wtedy trzeba spodziewać się najgorszego i w takich chwilach lepiej z nią nie zadzierać.
            Właśnie w takiej sytuacji cała nasza czwórka znajdowała się teraz. Siedząc na specjalnie na tę okazję doniesionych krzesłach, próbowałem uniknąć karcącego spojrzenia rudowłosej kobiety, która jeszcze parę dni temu była blondynką. Jak widać syn odziedziczył po niej nie tylko charakter, lecz także uwielbienie do zmiany koloru włosów.
            Kobieta przejechała ponownie spojrzeniem po nas wszystkich, obserwując nasze rekcje. Z całych sił powstrzymywałem się przed chęcią ucieczki. Przyznam szczerze, że Frances ma niesamowity dar zabijania wzrokiem. Nawet Naomi nie może się z nią równać.
- Mamo, po co mieliśmy przyjechać? - odezwał się w końcu Mikey, jąkając się na końcu zdania.
- Moi kochani - zaczęła kobieta, a w jej głosie nie było ani krzty ciepła - Zgłoszono mi dziś włamanie do mojego biura. Zginęło parę plików dokumentów. Czy nie wiecie, co się z nimi stało?
Zapadła cisza. Każdy z nas siedział napięty gotowy rzucić się w każdej chwili do ucieczki, aby uniknąć kolejnej strasznej kary wymierzonej przez panią Clifford.
- Nie - wykrztusił Ashton.
- Czy jesteś tego pewien? – zapytała, obdarzając chłopak chłodnym spojrzeniem.
- Tak - odpowiedział jej tym razem pewniej - Noc spędziliśmy u Naomi. Oglądaliśmy filmy i zamówiliśmy pizze.
Kobieta wydała się być zaskoczona odpowiedzią Ashtona, a ja już wiedziałem, że dzięki niemu wygraliśmy. Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że nie będę musiał za karę myć zębów szczoteczką, którą przez parę godzin szorowałem toalety na komisariacie, a one zawsze, ale to zawsze są w koszmarym stanie. Kocham tę kobietę, ale potrafi być potworem.
- Kim jest Naomi? - zadała kolejne pytanie, nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Nową dziewczyną Luke'a - mruknął Calum, a reszta parsknęła śmiechem.
- Luke, coś poważnego czy znowu przelotna znajomość? - spytała lekkim tonem Frances.
Chłopaki zaczęli się śmiać, nie mogąc dłużej się powstrzymać. Atmosfera rozluźniła się całkowicie, lecz ja pozostałem spięty i w dodatki rozdrażniony.
- Przypominam, że ona dała mi kosza - warknąłem.
Do moich przyjaciół dołączyła rudowłosa i teraz wszyscy w pomieszczeniu oprócz mnie śmiali się w najlepsze. Mnie cała sytuacja nie bawiła.
- Zabawne – zacząłem się śmiać sztucznie – Naprawdę ubaw w chuj!
- Luke, wyrażaj się – zgromiła mnie Frances, lecz wiedziałem, że nie mówi tego na poważnie.
Taka właśnie jest  mama Michaela. Lubi spędzać z nami czas przez co zna nas na wylot. Chętnie słucha nowinek o naszym życiu towarzyskim, aby następnie się z nich śmiać i wykorzystywać w przyszłości. Jest dla nas jak przyjaciółka, której możemy powiedzieć wszystko. Prawie wszystko.
- Mikey, przefarbowałeś włosy? - zagadnęła syna, ocierając łzy - Podoba mi się.
- Naomi wybrała dziś kolor i pomogła w farbowaniu - odpowiedział jej z uśmiechem chłopak.
- Ma gust - rzuciła kobieta, dalej przypatrując się synowi - Wyglądasz jeszcze lepiej niż w tych czerwonych.
- Przekażę jej - mrugnął do swojej mamy - Jesteśmy wolni?
- Tak - westchnęła - Musimy dalej szukać sprawcy.
Pomachaliśmy pani Clifford i opuściliśmy biuro, kierując się schodami ku wyjściu. Walnąłem Caluma w ramię.
- Za co? - jęknął, pocierając zaczerwienione miejsce.
- Już dobrze wiesz za co - warknąłem.
- Powiedziałem prawdę - chłopak próbował się bronić - Widzę jak się w nią wpatrujesz. Za to ona często zerka na ciebie, gdy myśli, że nikt nie patrzy.
Zerka na mnie? Wolne żarty. Ona jest oziębła względem mnie bardziej niż do któregokolwiek z nich. Chociaż bywają momenty, kiedy jest miła i otwarta zamiast zabijać mnie wzrokiem, lecz te chwile są krótkie i nie pomagają w zbudowaniu jakiejś dobrej relacji pomiędzy naszą dwójką.
            Wyszliśmy na zewnątrz. Upał był nie do zniesienia i prawdopodobnie moje czarne rurki oraz koszulka w tym samym kolorze nie pomagały w przezwyciężeniu go.
- Wracamy do Naomi? - zapytał Calum, gdy otwierałem samochód.
- Nie - rzuciłem - Dajmy jej trochę spokoju. Przejrzyjmy do końca te dokumenty.
Wsiadłem do samochodu i cierpliwie poczekałem, aż reszta zrobi to samo. Słysząc ostatnie trzaśnięcie drzwiczek, odpaliłem auto i powoli ruszyłem z parkingu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Przecież tu nic nie ma - jęknął ponownie Calum.
- Nie byłbym tego taki pewien - mruknął Ashton, dokładnie przyglądając się jakiejś kartce.
Podszedłem do niego i spojrzałem na nagłówek. Akt urodzenia Naomi. Wielokrotnie przeczytałem całość, ale nic tu nie było.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
- Ten akt jest podrobiony - odpowiedział mi i wskazał palcem na pieczątkę oraz podpis osoby, która go wydała - Przypatrz się dokładnie.
Zmrużyłem oczy, chcąc dostrzec szczegóły. Tusz pieczątki był za bardzo rozmazany, co mogło oznaczać, że była namalowana, a podpis koślawy jakby ktoś staranie go podrabiał, ale co chwilę drżała mu dłoń.
- To tylko podejrzenia - rzuciłem.
- Myślicie, że w domu może mieć oryginał? - zapytał podekscytowany Calum, wyczuwając, że coś się szykuje.
- Nie wykluczone – powiedziałem, pisząc smsa.

Do Naomi:
Spotkamy się jutro? Mamy coś ważnego.

- Po co ktoś miałaby podrabiać akt urodzenia? – spytał Mikey, przyglądając się kartce.
Zapadła cisza, podczas której każdy z nas zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Może jest adoptowana i jej rodzice nie chcieli, żeby w jakikolwiek sposób się o tym dowiedziała – posunął Ashton.
- Każda opcja jest dobra – powiedział Michael – Trzeba znaleźć oryginał, aby poznać prawdę.
- Jak, jeżeli nawet w papierach policyjnych akt jest podrobiony? – jęknął Cal, na co przewróciłem oczami.

Od Naomi:
Nawet jednego dnia nie możecie beze mnie wytrzymać?

Zmrużyłem oczy. Pewna siebie Naomi potrafi wyprowadzić z równowagi jednym smsem.

Od Naomi:
Jutro spędzam czas z Davidem, więc nie spotkamy się.

Nie chciało mi się jej odpisywać. Wolałem uniknąć konwersacji z tą gorszą wersją dziewczyny.
- Z Naomi spotkamy się dopiero po jutrze - westchnąłem.
- Oj Lukey, co się z tobą dzieje - rzucił rozbawiony Calum.
Popatrzyłem na niego jak na idiote, unosząc wysoko brwi.
- Chyba się zakochałeś - wytłumaczył Cal.
Prychnąłem pogardliwie na jego słowa.
            W Naomi? Słaby żart. Podoba mi się to fakt, ale komu by się nie podobała. Jej pełne wargi układają się w cudowny uśmiech, którym co raz częściej nas obdarza. Błękitne oczy ukazują wszystkie jej uczucia. Chwilowy strach i niepewność oraz rzadką radość. Najczęściej widzę w nich obojętność i chłód, ale nie zmienia to faktu, że są piękne. Charakter dziewczyny jest nie do zniesienia. Chociaż szczerze mówiąc, przyzwyczaiłem się do tego sarkazmu w jej wypowiedziach, którego nie słyszę u żadnego znajomego, a tym bardziej dziewczyny. Jest inna i chyba właśnie o to chodzi.
            Westchnąłem zirytowany z powodu, że moje myśli znów krążą wokół tej dziewczyny, na co Calum zareagował śmiechem.
- Dostaliśmy zaproszenie na dzisiejszą imprezę - powiedziała Ashton, uśmiechając się szeroko - Od Lucasa i Diego - powiedział uprzedzając nasze pytania.
- Kochane bliźniaki mają dziś urodziny? - spytał Michael, odrywając wzrok od dokumentów.
Jego oczy błyszczały z podekscytowania. No tak. Mikey uwielbia imprezy, a w dodatku te organizowane przez Lucasa i Diego.
Irwin pokiwał głową, a zielonowłosy pisnął uradowany.
- Idziemy!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

           Zacisnąłem mocniej dłonie na kierownicy mojego samochodu, starając się nie wybuchnąć. Moja cierpliwość została dziś wystawiona na próbę aż za wiele razy.
- Stawiam trzydzieści dolców, że Luke dziś daruje sobie wyrywanie lasek - powiedział Calum, który zawiesił się pomiędzy przednimi fotelami i spoglądał z nadzieją na Michaela.
- Daje dwadzieścia, że poderwie chociaż jedną - mruknął w odpowiedzi.
- Ja daje dziesięć, że z jakąś się prześpi - dodał Ash siedzący koło Cala.
Nawet on przeciwko mnie. Muszę przyznać, że miałem ich serdecznie dosyć. Cały czas prowadzili rozmowy na temat mojego nieistniejącego związku z Naomi.
            W końcu ujrzałem nasz cel. Dwupiętrowy, całkiem sporych rozmiarów dom, do którego co chwilę napływali ludzie. Głośną muzykę było słychać z daleka. Zaparkowałem na krawężniku i zgasiłem silnik. Chłopaki wyskoczyli natychmiast z samochodu, biorąc w dłonie reklamówki z alkoholem, który miał być prezentem dla solenizantów. Zamknąłem samochód i ruszyłem z pochyloną głową za przyjaciółmi. Ciągle rozmawiali o swoim zakładzie, co wprawiało mnie w jeszcze gorszy humor.
            Przeszliśmy przez furtkę i od razu dostrzegłem, że sporo nas ominęło, bo na trawniku było pełno plastikowych kubków oraz parę osób wymiotujących po krzakach. Skrzywiłem się na ten widok i byłem zadowolony, że mogłem wejść do środka, wyrzucając z głowy ohydne widoki. Wewnątrz czuć było alkohol i dym papierosowy. Bliźniaki jak zwykle się postarali. Meble odsunięto pod ściany zostawiając wolną przestrzeń do tańczenia, kolorowe światła, ogromne głośniki i stoliki uginające się pod masą przekąsek. Piętro udostępnione dla ludzi chcących zabawiać się w inny sposób oraz otwarty taras dla palaczy.
            Zamknąłem za sobą drzwi i zauważyłem, że reszta rozmawia z gospodarzami, więc dołączyłem do nich.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknąłem, aby usłyszeli mnie przez głośną muzykę.
- Dzięki - odpowiedzieli jednocześnie i przytulili mnie po przyjacielsku - Alkohol do kuchni, a my zmykamy pilnować porządku.
Zniknęli nam z oczu, a ja pokręciłem głową.
            Ja już wiem jak będzie wyglądało to ich ”pilnowanie porządku”. Na poprzedniej imprezie, gdy tak powiedzieli Lucas obudził się w łóżku z trzema dziewczynami, a Diego znaleźliśmy śpiącego w budzie dla psa.
            Odebrałem jedną reklamówkę od Caluma i przeciskając się przez spocony tłum wszedłem do kuchni. Było tutaj ciszej i mniejsza ilość ludzi. Zacząłem wystawiać butelki, gdy u mojego boku pojawili się pozostali z głupimi uśmiechami.
- Calum przegrał - powiedział Michael - Już wiemy kogo będziesz dziś podrywał.
- Jeżeli spojrzysz w lewo zrozumiesz, o co nam chodzi - rzucił Ashton i odsunął się trochę na bok, abym mógł spojrzeć.
            Wytrzymałem oddech, odwracając głowę na bok, bo nigdy nie spodziewałbym się zobaczyć ją tutaj. Naomi stała wśród grupy dziewczyn, z której kojarzyłem tylko ją i Isabell. Była ubrana w czarne spodenki i koszulę w czerwony - czarną kratę. Pomimo, że nie była ubrana jak reszta jej znajomych w krótkie i obcisłe sukienki wyglądała najbardziej seksownie. 
- Uważaj, bo się zapowietrzysz - szepnął mi Calum do ucha, a ja jak na zawołanie odetchnąłem.
Dziewczyna zauważyła mnie i szeroko uśmiechnięta, podeszła razem z Isabell do naszej czwórki.
- Hej przystojniaki - rzuciła i usiadła na blacie - Znacie Lucasa i Diego?
- Kolegujemy się od paru lat - odpowiedział jej Mikey i otworzył pierwszą butelkę alkoholu - Czy życzą sobie panie drinka?
- Chętnie - odparły jednocześnie, a ja po błysku w oczach Naomi wiedziałem, że jest już wstawiona.
- A wy skąd znacie bliźniaków? - zapytałem, kątem oka obserwując poczynania Michaela.
- Kochamy pizzerie ich ojca. Chodźmy do niej od niepamiętnych czasów i tam ich poznałyśmy - zaczęła świergotać Isabell, ale przestałem zwracać na nią uwagę.
            Skupiłem się na Naomi, która rozmawiała z Calumem. Zaśmiała się z czegoś, co powiedział, a ja poczułem coś dziwnego wewnątrz siebie. Nigdy nie śmiała się ze mną, a z nim za każdym razem, gdy się widzą. Podszedłem do niej w chwili, kiedy zielonowłosy wręczył jej szklankę. Wypiła zawartość na raz, krzywiąc się z powodu gorzkiego smaku.
- Zatańczysz? - zapytałem i nie czekając na odpowiedź, chwyciłem jej delikatną dłoń.
Ciągnąłem ją na parkiet dumny z siebie, że odciągnąłem ją od chłopaków.
            Jak na życzenie z głośników popłynęła spokojna piosenka, idealna do wolnego. Zatrzymałem się na środku parkietu, przyciągając do siebie blondynkę. Dziewczyna stała, patrząc na mnie przerażony wzrokiem.
- Luke, ja nie umiem tańczyć - powiedziała.
- Spokojnie. Ja poprowadzę - mówiąc to położyłem jej dłoń na swoim ramieniu, a moją ręką machinalnie ułożyła się na jej tali. Uniosłem nasze splecione dłonie i małymi krokami poruszaliśmy się po zaludnionym parkiecie.
            Naomi uśmiechnęła się i opuściła głowę. Nawet w tak słabym świetle zauważyłem jej zaróżowione policzki.
             Powoli poruszaliśmy się po parkiecie wśród ludzi, którzy chyba nie zauważyli, że piosenka zmieniła się z szybkiej na wolną. Naomi zbliżyła się i oparła głowę na mojej klatce.
            Czułem ciepło jej ciała, przenikające każdy centymetr mojej osoby. Bliskość tej dziewczyny działała na mnie uspakajająco. Przy niej wszystko dookoła znikało i byliśmy tylko my we dwoje, delikatnie kiwający się na boki w rytm muzyki. Czy ona czuje się tak samo jak ja?
            Przy ostatnich nutach piosenki obróciłem blondynkę, a ona jak na nieumiejętną tancerkę przystało, potknęła się. Chwyciłem ją mocno w pasie, nie pozwalając, aby się przewróciła.
- Na prawdę słabo tańczysz - mruknąłem jej do ucha, a ona wstrzymała oddech.
- Wiem - odpowiedziała speszona - Dziękuję za taniec, a teraz chodzimy się napić.
Pocałowała mnie w policzek i zaczęła przepychać się z powrotem do kuchni.
            Widok, który zastaliśmy wbił nas ziemię. Na podłodze siedziała Isabell razem z moimi przyjaciółmi i widać było, że wypili na prawdę sporo i nie stwierdzam tego na podstawie, że ciągle podawali sobie butelkę wypełnioną do połowy przezroczystym płynem, lecz także po ich pijackim bełkocie, który w ich mniemaniu musiał być jakaś naprawdę zabawną piosenką, bo co chwilę wybuchali śmiechem. Diego musiał im towarzyszyć, ale odpadł szybko, bo teraz spał na wysepce wybudowanej na środku kuchni, przytulony do patelni.
- Brawo! - krzyknąłem - Pobiliście swój rekord w upijania się, a szczególnie Diego.
- Luke, daj spokój - powiedziała Naomi, dosiadając się do reszty i zabierając im butelkę.
Wypiła parę porządnych łyków, a chłopaki zaczęli bić jej brawa. Ludzie dokoła patrzyli na nas dziwnie, lecz moi znajomi nic sobie z tego nie robili i dalej pili, siedząc na podłodze.
- Stary, wyluzuj i się napij - rzucił Lucas, który nagle pojawił się u mojego boku.
Zarzucił rękę na mojego barki i uśmiechnął się. Miał potargane włosy i krzywo zapiętą koszulę, więc chyba wiem, co robił, ale wolę w to nie wnikać.
- Przenocujecie u mnie, więc nikt nie będzie musiał prowadzić.
Pokiwałem głową i pomimo zapewnień przyjaciela niechętnie ruszyłem w stronę pijących osób. Naomi uśmiechnęła się do mnie zachęcająco, co było jednym z powodów, dla których chciałem tam być.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

            Muszę przyznać, że Naomi jest idealną partnerką do picia. Dziewczyna potrafi pochłonąć naprawdę dużą ilość alkoholu. Nawet Ashton, który teraz siedzi w którejś z łazienek i zwraca wszystko, co dziś wypił po przegranych zawodach z Naomi, nie jest w stanie jej dorównać.
- Chyba wygrałem zakład - szepnął mi do ucha Calum, który prawie zasypiał na moim ramieniu.
- Nie - odpowiedziałem mu i poderwałem się do góry.
            Nie pozwolę mu wygrać tego zakładu. Stojąc już na nogach, rozejrzałem się po kuchni. Oprócz Naomi i Isabell było tu pełno dziewczyn, które teraz ukradkowo na mnie zerkały. Podszedłem do farbowanej blondynki w obcisłej czerwonej sukienki. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie na mój widok, a ja nie czekając na jej reakcję przywarłem do niej obejmując w pasie.
- Ty i ja - mruknąłem jej do ucha - Pokój na górze.
            Blondynka pokiwała ochoczo głową, a jej oczy zabłyszczały. Wziąłem ją za dłoń, która nie była tak drobna jak dłoń Naomi. Wychodząc odwróciłem się do tyłu, aby posłać triumfalny uśmiech Calumowi, ale pierwsze, co ujrzałem to smutne, błękitne oczy Naomi, która kręciła głową, a następnie Cala z pijackim uśmiechem. Nie dam mu tej satysfakcji. Wyszedłem razem z blond nieznajomą, próbując wyrzucić z głowy twarz Naomi.


___________________________________________________________

Witam wszystkich w ten słoneczny piątek!

Rozdział moim zdaniem trochę za krótki, ale co ja poradzę... 

Przypominam o zakładce "Wasze blogi".

Zapraszam także do zakładki "Już niedługo!" jest tam opis bloga, którego realizacją zajmę się nie długo. Czekam na Wasze opinie na jego temat.

Do następnego piątku :)





9 komentarzy:

  1. Zachwyciłam się matką Mikey, jak przesłuchiwała ich na komisariacie, to miałam uśmiech na ustach. Szczególnie przy odpowiedziach chłopaków i śmiechu z powodu Luke'a i tego, czy jest czy nie jest z Naomi. W sumie nie dziwię się, że on, jako jedyny, nie był w humorze, sama pewnie bym nie była! :)

    Naomi może być adoptowana i ktoś podrobił akt urodzenia... Kurcze, naprawdę zaczynam się zastanawiać nad tym wszystkim. Luke przyznaje, że dziewczyna mu się podoba i ja także uważam, że się zakochał. Podoba mu się to, że w przeciwieństwie do innych, ona potrafi być sarkastyczna i chłodna, też ją za to lubię. :)

    Nie ma nic lepszego na rozkołatane nerwy niż impreza! No i jest tam i Naomi, super! Super naprawdę, tylko czemu, po takim powolnym tańcu, Luke idzie do jakiejś innej dziewczyny i zabiera ją na górę tylko po to, żeby wygrać jakiś zakład, ehh, nie wierzę, naprawdę zawiodłam się na nim trochę, szczerze mam nadzieję, że Naomi też mu pokaże, że ona jest równie wolna jak on i może robić co tylko chce! I z kim tylko chce, może Calumem? To byłoby zaskakujące, ale baaaardzo ciekawe! :D

    http://zasnute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Cię za taki cudowny dział. Moim zdaniem nic mu nie brakuje, znajduje się w nim wszystko co lubię. :) podobają mi się wtrącenia zabarwione humorem typu "spał w psiej budzie", "przytulny do patelni", na mojej twarzy od razu malował się uśmiech. Luke bardzo intryguje mnie swoim zachowaniem. Jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja. :)
    Pozdrawiam
    Teenannie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Pozdrawiam także :)

      Usuń
  3. Hej to ja!. XD Nadrobiłam, a to nie było takie proste. Co prawda masz tylko cztery rozdziały, ale są one długie, więc trochę mi to zajęło. Podoba mi się twój styl pisania, a uwierz mi, że to nie jest takie pospolite. Pomysł również jest świetny. Mam pewne podejrzenia, ale pozwolę sobie je jeszcze zatrzymać na później. :)Dodaje się do obserwowanych, aby być na bieżąco. Zachowanie Luke'a mi się nie spodobało. Zachował się obrzydliwie, ale mam nadzieje, że Naomi mu wybaczy. Czekam z niecierpliwością na piętkę.

    Ps. Nie ''Znikli'' tylko ''Znikneli'', ale to chyba jedyny błąd jaki zauważyłam do tej pory. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Obserwuję także :)

      Błąd już usunięty ;)

      Usuń
  4. Właśnie przeczytałam wszystkie 4 rozdzialy i musze przyznac ze bardzo fajnie piszesz. Podoba mi się Twój styl i sam pomysł tego ff. Czekam na następny i życzę dużo weny.
    Pozdrawiam G.

    Zapraszam do siebie :)
    difficult-love-choice.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Siemka!
    Jestem nową czytelniczką, więc postanowiłam napisać komentarz, ponieważ bardzo polubiłam twojego bloga. Zazwyczaj nie czytam fanfiction, ale twoja historia ma w sobie to COŚ. Jako, że mam wiele spostrzeżeń, postanowiłam podzielić swój komentarz na dwie części.

    Na początek ta niemiła część - błędy... Doszukałam się ich całkiem sporo, a te niżej wypisane pochodzą jedynie z rozdziału czwartego.
    1. "Zgłoszono mi dziś włamanie do mojego biura. Zginęło parę plików dokumentów." Uważam, że lepiej brzmiałoby "Zniknęło/Zaginęło kilka plików dokumentów." Pamiętaj, że para to dwa ;)
    2. "Zapadła cisza. Każdy z nas siedział napięty gotowy rzucić się do ucieczki [...]" Zjadłaś "i" między dwoma przymiotnikami. Smacznego :3

    Jako, że jestem leniwą osobą, to zjedzone literki oraz literówki będę pisała wielką literą od razu w przytaczanych fragmentach.

    3. "[...] zapytała, obdarzając chłopakA chłodnym spojrzeniem"
    4. "[...] Jest dla nas przyjaciółkĄ"
    5. "Po co ktoś miałAby podrobić akt urodzenia?" Tym razem dorzuciłaś jedno "a" gratisem. Powinno być "miałby", ponieważ wyrażamy się o "ktosiu" per "ten" - czyli używamy rodzaju męskiego.
    6. "Z Naomi spotkamy się dopiero po jutrze" POJUTRZE!!! Zawsze i wszędzie piszemy razem, nie osobno!
    7. "Popatrzyłem na niego jak na idiotĘ"
    8. "Jej pełne wargi układają się w cudowny uśmiech, którym co raz częściej nas obdarza." CORAZ, podobnie jak POJUTRZE piszemy razem :D
    9. "Piętro udostępnionE dla ludzi [...]" Lepiej brzmi "piętro udostępnionO"
    10. "Wytrzymałem oddech" - oddech się WSTRZYMUJE
    11. "Była ubrana w czarne spodenki i koszulę w czerwonO-czarną kratę"
    12. "Kochamy pizzerie ich ojca. Chodźmy do nich od niepamiętnych czasów [...]" Znowu zjadłaś literkę :P Powinno być CHODZIMY
    13. "Dziewczyna stała, patrząc na mnie przerażonyM wzrokiem"
    14. "[...] położyłem jej dłoń na swoim ramieniu, a mojA rękA machinalnie ułożyła się na jej tali(i)" Talia w dopełniaczu i celowniku odmienia się talii przez dwa "i"
    15. "Na prawdę słabo tańczysz" NAPRAWDĘ! Spacja nie ma tam prawa zaistnieć!
    16. " [...] a teraz chodzimy się napić" CHODŹMY (patrz punkt 12, ale w drugą stronę :3)
    17. "[...] wypili na prawdę sporo" Znowu... Odsyłam do punktu 15.
    18. "Zarzucił rękę na MOJE barki [...]"
    19. "Podszedłem do farbowanej blondynki w obcisłej czerwonej sukienCE"
    I to chyba byłoby wszystko. Pominęłam interpunkcję, bo sama nie jestem mistrzem w stawianiu przecinków...

    A teraz ta milsza część :D Mam tylko nadzieję, że powyższe zastrzeżenia nie zraziły cię za bardzo. Jeśli tak, to przepraszam. Nie było to moim zamiarem.
    Przechodząc jednak do fabuły, to odwaliłaś kawał dobrej roboty. Historia wciąga swoją tajemniczością i kryminalną nutką, a do tego jest niezwykle zabawna. Bohaterowie są fajnie wykreowani, a ich reakcje mniej więcej naturalne. Podoba mi się zastosowanie narracji z punktu widzenia dwóch osób. Ten zabieg pozwala wczuć się w obie postacie i jednocześnie poznać dwa zupełnie różne charaktery.
    To było ogólnie do historii, a teraz pokrótce rozdział czwarty... Jest zabawnie, jest tajemniczo, jest romantycznie i jest drażniąco. A dlaczego drażniąco? Bo Luke zachował się jak zwykły palant. Mam nadzieję, że spotka go za to kara! Pozostali panowie są cudowni! Izabell to taka słodka i dobra duszyczka, a Naomi nie należy do grupy stereotypowych "blondynek". Ma swój charakterek i umie pokazać pazurki. I dzięki ci za to!
    Myślę, że to chyba wszystko. Czekam na następny rozdział i życzę dużo weny oraz wytrwałości w pisaniu.
    Pozdrawiam i w międzyczasie zapraszam do siebie: http://are-you-alice-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje uwagi mnie nie zraziły, a wręcz przeciwnie! Bardzo Ci za to dziękuję, bo czuję większą motywację, aby lepiej sprawdzać każdy rozdział i uważać na błędy. :)
    Dziękuję także za miłe słowa na temat mojego bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uf... kamień spadł mi z serca, że cię nie uraziłam :D
      Dziękuję bardzo za komentarz u mnie.
      Pozdrawiam i życzę weny :3

      Usuń