piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział 12

Luke 

            Dźwięk przychodzącego smsa, oderwał mnie od patrzenia w drzwi sali operacyjnej, w której leży nieprzytomny Ashton. Rana na jego udzie nie wyglądała ciekawie, ale nikt nie sądził, że została przecięta tętnica udowa. Ratownicy, gdy to stwierdzili nie pozwolili nam się do niego zbliżyć. Kiedy przyjechaliśmy do szpitala Ash był już na sali, a żaden lekarz nie chciał udzieli nam żadnej informacji na temat jego stanu zdrowia, bo nie jesteśmy nikim z rodziny. Siłą musiałem powstrzymać Michaela od rzucenia się na kolesia. 
            Wyciągnąłem telefon z kieszeni i zobaczyłem wiadomość od Mikey'ego. 

Od Clifford:
Musisz jechać z Calumem do Naomi. Jest więcej kamer. 

            Przekląłem w myślach. Nie chciałem zabierać stąd Caluma, który wyglądał na ciężko załamanego. W końcu chodzi o naszego przyjaciela i sam nie mam ochoty się stąd ruszać, a w dodatku dla Naomi. 
            - Cal, jedziemy do Farell - mruknąłem lekko szturchając bruneta. 
Bez słowa podniósł się z miejsca i równie nie chętnie, co ja ruszył do wyjścia. W połowie drogi spotkaliśmy Michaela, który jedynie skinął głową i poszedł dalej. 
            Wszystko byłoby dobrze gdybym nie zgodził się pomóc Naomi. Ashton nie przechodziłby operacji, nie przejmowałbym się jakąś blondynką i nasze życie nie byłoby zagrożone. Jedna decyzja, która zadecydowała o wszystkim. 
            Przy wyjściu stała Naomi. Wyglądała na przestraszoną i zdenerwowaną. Co chwilę przeczesywała włosy drżącymi dłońmi. 
            - Co z Ashtonem? - zapytała, gdy podeszliśmy do niej. 
            - Przestrzelona tętnica udowa - odpowiedziałem, widząc, że Cal nie odezwie się ani słowem. 
Wyraz twarzy blondynki zmienił się. Teraz wyraźnie było widać, że jest zmartwiona. 
            - Ash, David, bliźniaki, kto jeszcze? - popatrzyła mi w oczy, a ja nie odwróciłem wzroku.
Ona potrzebowała wsparcia i pomimo jak bardzo jej teraz nienawidzę, nie mogę jej zostawić, nie wybaczyłbym sobie. 
            - Bliźniaki? - zapytał cicho Calum, który nagle zainteresował się całą sytuacją. 
            - Szyba w ich pizzerii została roztrzaskana podczas wystrzałów, ale nic im się nie stało - mruknęła Naomi. 
            - A co z Davidem? - pytał dalej Calum. 
            - On został postrzelony w brzuch - odpowiedziała mu szeptem. 
Widać było, że ją to przerosło. Patrzyła na czubki swoich butów, gniotąc w dłoniach skrawek sukienki. 
            Calum podszedł do niej i objął ramieniem. Nawet w takiej sytuacji potrafi myśleć o innych, a nie tylko o sobie. Kiwnął głową do mnie i powoli ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. 
            Czułem się obserwowany. Z wieloletnich doświadczeń z obczajającymi mnie dziewczynami, wiedziałem, w którą stronę spojrzeć. Odwróciłem lekko głowę, kątem oka spoglądając w bok.
            - On tu jest – szepnąłem do Caluma, szturchając go w bok.
Brunet nie rozejrzał się tylko skinął głową. Wiedział, że jeżeli zdradzimy się zabójca zacznie działać i stanie się coś złego. Będzie nas śledził nawet jeżeli próbowalibyśmy go powstrzymać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~



            - Cholerne kamery są w całym domu! - krzyk Caluma rozniósł się po całym domu. 
            - Która to już? - zapytałem. 
            - Czwarta - warknął i rzucił urządzenie na stolik w salonie. 
Naomi siedziała na kanapie i patrzyła przerażona na zbierającą się stertę kamer. Calum zdenerwował się na widok takiej ilości sprzętu, bo świadomość, że pozwoliliśmy, aby Naomi była obserwowana na każdym kroku, roznosiła go od środka. 
            - Stary, spokojnie, przeszukaliśmy już cały dom – powiedziałem, kładąc mu dłoń na ramieniu. 
Cal posłał mi jadowite spojrzenie i znikł w głębi domu. Jak widać to jego sposób na wyładowanie złości. 
            Opadłem na kanapę z westchnięciem. Schowałem twarz w dłoniach pozwalając, abym wyglądał na zrezygnowanego, bo tak się czułem. Siedzę koło dziewczyny, która cholernie mi się podoba, patrząc jak mój przyjaciel ma ochotę zniszczyć wszystko dookoła, a Michael czuwa pod drzwiami od sali operacyjnej, gdzie Ashton przechodzi zabieg zszycia tętnicy. Co się z nami stało?   Jesteśmy zdenerwowani, co działa na naszą niekorzyść. Stajemy się mniej uważni, a tym samym łatwiejszym celem. On nas zniszczy psychicznie po przez niebezpieczeństwa, które nie mają na celu nas zabić, lecz zdenerwować i wykończyć nerwowo. 
            - Luke, nic ci nie jest? 
Cichy głos Naomi wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłem głowę i zobaczyłem zatroskaną twarz blondynki tuż koło mojej. 
            - Mi nic, ale Ashtonowi tak - warknąłem. 
Nie planowałem odezwać się tym tonem do niej. Nie chciałem. Dziewczyna popatrzyła na mnie zranionym wzrokiem i opuściła głowę. Zrobiło mi się głupio. Mogę być zły i zdenerwowany, ale ona przeżywa to podwójnie. Ona też przyjaźni się z Ashem, do tego ma jeszcze Davida w gorszym stanie. Czy ona to przetrwa? 
            - Przepraszam - mruknąłem - Jak się czujesz?
            - Źle - odpowiedziała - Wszystko się pogarsza i teraz każdy jest w niebezpieczeństwie, bo zachciało mi się pobawić w detektywa i poszukać prawdy. 
            W słowach Naomi było słychać ból i nienawiść do samej siebie. To wszystko ją niszczy, a właśnie o to mu chodzi. Ona jest głównym celem, a nie my. Kiedy my myślimy, że już nie dajemy rady, ona ma gorzej. Widzi nasze zmartwienie, smutek i ból, i obwinia się za wszystko, co nam się przytrafiło. Wpada w wir rozpacz z powodu braku jakiejkolwiek odpowiedzi na dręczące ją pytanie. Kto jest zabójcą? 
            Chciałbym ją nienawidzić. Tak byłoby łatwiej, gdybym za każdym razem, gdy się odzywa zaczynał na nią wrzeszczeć albo gdyby przechodziła koło mnie podstawiałbym jej nogę tylko po to, aby zobaczyć bliskie spotkanie jej nosa z twardą podłogą. Chciałbym, ale wtedy ją spotykam i widzę jak bardzo jej na wszystkim zależy. Nie chciała żeby komukolwiek z nas coś zagroziło. Wiem, że ją kocham i nie potrafię tego zmienić, a nawet nie chcę, bo gdybym to zrobił zniszczyłbym ją swoją nienawiścią. 
            Do salonu wpadł Calum, który rzucił we mnie kolejną kamerą. Popatrzyłem na niego zdziwiony, a gniew na jego twarzy był jeszcze większy niż na samym początku. 
            - W łazience! - krzyknął - Popieprzony zboczeniec zamontował kamerę w łazience! 
            Spojrzałem na Naomi. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć. Cal widząc minę blondynki, wściekł się jeszcze bardziej. Wziął pierwszą lepszą kamerę i rzucił nią o podłogę. Urządzenie rozpadło się na małe części, a z pomiędzy szczątek wystawała mała karteczka. Uniosłem jedną brew i popatrzyłem pytająco na przyjaciela. Calum wyglądał na równie zaskoczonego, co ja. Sięgnął po karteczkę i marszcząc brwi, obejrzał całą jej zawartość. Jego zachowanie diametralnie się zmieniło. Uśmiechnął się szeroko i zaczął śmiać. 
            - Cal, czy z tobą wszystko dobrze? - zapytała go Naomi z szeroko otwartymi oczami. 
            - Jak najlepiej! - krzyknął radośnie i pociągnął dziewczynę do góry, aby po chwili zmusić ją do tańca. Blondynka niezdarnie pozwalała się obracać, a dezorientacja na jej twarzy mieszała się ze strachem. 
            - Ten idiota zostawił kod dostępu w kamerze! - śmiał się brunet. 
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. Na kartce został zapisany kod dostępu do serwera, który trzeba wpisać, gdy system sam siebie zaczyna zabijać. Dzięki niemu namierzymy zabójcę. Teraz pozostaje nam rozkręcić jedną z kamer wyciągnąć kod, skręcić ją z powrotem i zacząć namierzać. 
            - Nie zrobimy tego bez Ashtona – mruknąłem, ostudzając entuzjazm przyjaciela. 
Nie potrzebnie to powiedziałem, bo ramiona Caluma opadły jakby spadł na nie ciężar rzeczywistości, a jego twarz na nowo przybrała wyraz smutku. 
            Telefon uratował mnie od pocieszenia przyjaciela. Popatrzyłem na ekran, na którym wyskoczyło zdjęcie Mikey'ego. Odebrałem natychmiast. 
            - Hej stary - usłyszałem głos Ashtona zamiast właściciela telefonu - Dostałem pokój razem z Davidem, który zachowuje się jakby był naćpany! 
            - Ash, wiesz jak się baliśmy? - odetchnąłem - Jak David? 
            - Przed chwilą go przywieźli nafaszerowanego tym całym przeciwbólowym gównem - powiedział radośnie - Przyjedzcie z moim laptopem i jakimś jedzeniem, bo umieram z głodu. 
            - Jasne - powiedziałem od razu. 
Chłopak rozłączyłam się bez słowa, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się. Z Ashtonem wszystko dobrze, tak samo z Davidem. Może nie będzie tak źle jak sądzę. 
            - Luke? - zapytałam podejrzliwie Calum. 
            - Jest cały, tak samo jak David. 
Tyle wystarczyło, żeby Cal na nowo porwał do tańca Naomi, która tym razem niezdarnie próbowała dotrzymać mu kroku. 
            Wychodzimy znów na prostą. Chłopakom nic nie jest, a my jesteśmy krok bliżej do zabójcy. Ten dzień nie mógł zacząć się tak dobrze, później schrzanić, aby na koniec znów dać nam jakąś nadzieję. 
            - Zbierajmy się, bo Ash... 
Nie dokończyłem, bo jedna z szyb pękła na kawałki pod wpływem zderzenia z czymś ciężkim. Calum pociągnął na podłogę Naomi, a ja schowałem się za oparciem kanapy, bo dobrze wiedziałem jak może skończyć się bliski kontakt szkła ze skórą. Usłyszałem pisk opon i po chwili było po wszystkim. 
            - Serio? - zapytał Cal - Temu kolesiowi chyba zaczyna brakować pomysłów na wywołanie u nas atak serca. 
Widać było, że jest rozczarowany postępowaniem ojca Naomi, ale ma rację. Chwyt z wybuchającymi szybami jest już przereklamowany po jego ostatniej akcji w Melbourne i dziś w "Delizioso". 
            - Tu nie chodzi o zabicie nas zawałem tylko o przekazanie wiadomości - szepnęła Naomi, podnosząc się z ziemi i podchodząc do okna. 
Podniosła z ziemi małą kopertę i szybko rozrywając jej bok, wyciągnęła małą kartkę. Odchrząknęła i przeczytała na głos. 

Nie sądziłem, że będziecie się cieszyć z powodu bardzo bliskiego spotkania waszych przyjaciół ze śmiercią. 

List był krótki, ale wywołał należyte uczucia. Spięliśmy się i popatrzyliśmy po sobie. Nikt nie cieszył się z tego powodu, z którego jak miewał zabójca, ale i tak jego słowa poruszyły coś w nas, że cały wcześniejszy entuzjazm znikł. 
            - Są plusy wybitej szyby - mruknął Calum, drapiąc się po głowie. 
            - Niby jakie? - zapytała Naomi, nie spuszczając wzroku z kartki papieru. 
            - On nie wiem, co znaleźliśmy - powiedział brunet, a na jego twarz wrócił uśmiech. 
Cal ma rację. On nie wiem jak blisko jesteśmy odkrycia całej prawdy, za którą możemy przypłacić życiem.

___________________________________________________

Schrzaniłam ten rozdział całkowicie.
Przepraszam...

8 komentarzy:

  1. idealny!! świetne to jest :)
    jestem ciekawa, co się dalej wydarzy :o
    zapraszam do siebie http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest cudowny, jak zawsze. Jesteś dla siebie zbyt krytyczna. Strasznie jestem ciekawa co się będzie działo dalej :o
    I mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś na swoim drugim blogu (tym o zombie) zrobić tak żeby anonimki też mogły dodawać komentarze?
    ~Budyń

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz! Już zmieniam ustawienia :)

      Usuń
  3. Nie przesadzaj. Rozdział dobry jak każdy inny. :) Z każdą kolejną notką coraz bardziej lubię Caluma :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. co to opowiadasz, super rozdział, coraz więcej emocji i ciekawości czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń